środa, 30 lipca 2014

Czas odkrywania talentów nie dotyczy tylko dzieciństwa...

Witajcie Kochani!



Bardzo się cieszę, że wracacie na tego bloga, mimo iż czasem piszę trudne posty.
Dziś będzie pozytywnie.
Dlaczego?
Ponieważ będzie o tym, że niektórzy odkrywają swoje talenty później niż w dzieciństwie. W tym jest coś pozytywnego dla tych, którym w dzieciństwie wydawało się, że są do niczego. Że nic nie potrafią robić znakomicie.

A tymczasem pod względem odkrywania swoich talentów różnimy się bardzo mocno.
To jest na plus. Dlaczego?

Ponieważ zawsze można mieć nadzieję, że odkryjemy talenty i będziemy mieli dużo czasu na to by ten talent rozwijać. A choćby z tego powodu, że nawet jeśli odkryjemy swoje "asy w rękawach" już w wieku eleganckim, to będąc na "emeryturze" będziemy mogli bez ograniczeń inwestować całe dnie na rozwój, szlifowanie i prezentowanie efektów odkrycia skarbu, jakim jest talent.

Często zdarza się tak, że to co sprawia nam przyjemność, coś co nazywamy swoją pasją, to jest kierunkowskaz/mapa skarbów. Pasje wskazują nam kierunki działania i tylko od nas zależy jak dużo czasu zainwestujemy w "dokopania się" do talentów w sobie.

Ja już znalazłam kierunek, czyli pasję. A zaczęło się od kursu
Międzynarodowy system analizy kolorystycznej - 12 typów urody

Wówczas odkryłam, że uwielbiam świat kolorów, uwielbiam świat wizażu i stylizacji. Kocham wręcz wydobywanie z drugiego człowieka jego najpięknijeszej naturalności.

Wiem, że tak dużo trąbię już na temat kolorów, że za chwilę co poniektórzy będą wręcz zniesmaczeni, ale ...
...Ale właśnie na tym polega pasja...

Czyli coś, co daje przyjemność, robi się to bez zniechęcenia i naturalnie.

Zdradzę Wam jednak skąd u mnie w ogóle wziął się pomysł by zająć się kolorystyką. Ano wzięłam udział w dwustopniowym kursie makijażu firmy MLM. Tam jednym z elementów wchodzących w skład planu II stopnia szkolenia, była krótka analiza kolorystyczna. Sama zgłosiłam się do tej analizy i...
...i nie zgodziłam się z werdyktem...
Powiedziano mi wtedy, że jestem typem kolorystycznym lato... 
A jednak, to nie był trafiony typ, a na pewno nie był to strzał w 10, może to okolice 7, ale absolutnie nie w sam środek tarczy.

Zamarzyłam sobie wówczas, że muszę wziąć udział w takim kursie i sama zacząć zapraszać i realizować analizy dla Pięknych Kobiet i Mężczyzn, którzy tak jak ja szukają najbardziej optymalnych kolorów w swoim ubiorze, tle na zdjęciach, makijażu, itp.

Jak sobie obiecałam, tak zrobiłam. Poznałam przy tym fantastyczne osoby, w tym Esterę Widera, która zgodziła się razem ze mną zrobić analizę kolorystyczną mojej skromnej osoby ;)

I jak przewidziałam, nie jestem latem, ani czystą jesienią, ale właśnie tzw. zgaszoną jesienią z elementami jasnej wiosny, czyli tłumacząc to na język polski, moje naturalne kolory to kolory jesieni ale te bardziej przygaszone, jednak ubiór powinnam mieć w palecie jasnej, a nie tak jak tzw. miękka jesień w tonacji głębokiej.

To był początek zmian w moim podejściu do świata kolorów.
Znalazłam nawet wiele informacji o tym, o czym kiedyś marzyłam, czyli o tym jak zestawiać kolory w ubiorze, jakie farby używać do farbowania włosów, jakie akcenty kolorystyczne stosować...

Zakochałam się w tym temacie i znowu Was zanudzam.

Ale pasja, to pasja :) Albo o niej napiszę i może przy okazji Was zarażę, albo przyjdzie mi samej bawić się odkrytym talentem - czyli? Talentem do odczytywania za pomocą różnych narzędzi i wskazówek typów kolorystycznych Przecudownych Ludzi.

OK już Was nie męczę.
Dziękuję, że jesteście i do zobaczenia w wydaniu urlopowym już w najbliższą środę. 

Do zobaczenia Ci, którzy poszukujecie swoich skarbów i Ci którzy te skarby już pielęgnujecie
Pozdrawiam

Zafascynowana kolorami - Sylwia :)

środa, 23 lipca 2014

Czy czasem trzeba walnąć pięścią w stół aby inni Cię szanowali?

Witajcie Kochani!


Wczoraj i dziś przyszło mi wypróbować jak to jest, kiedy człowiek wyznacza granice. I napiszę Wam, że to ryzykowne wyzwanie ale się po stokroć opłaca. 

Dlaczego? I skąd mi się to wzięło?
Uczeni jesteśmy od małego, że należy żyć ze wszystkimi w zgodzie. Należy pierwszemu kończyć kłótnie. Należy też jak najszybciej się z kimś pogodzić. Z czasem i doświadczeniami człowiek uczy się ważnej lekcji, że dopóki będziemy pozwalać innym by wykorzystywali naszą dobroć by ukryć swoje występki, swoją opieszałość, dopóty będą oni skrzętnie wykorzystywać tę możliwość. Im dłużej człowiek będzie się dawał, tym jego poczucie własnej wartości będzie poniżane. A to już bardzo blisko do depresji.

Jednak nie sztuką jest używać do tego siły swoich pięści, ale sztuką jest cierpliwie przedstawiać argumenty. Sztuką jest też bycie wytrwałym w tym, by przekazać światu jakie zachowanie innych może stać się przyczyną kłopotów. 

Nie jestem zwolenniczką asertywności. Od początku ten kierunek jawi mi się jako sztuczny twór wymyślony po to by zachęcać człowieka do nieprzemyślanego wypowiadania swoich opinii. Często bardzo bolesnych dla adresata. Dlatego staram się zapanować nad emocjami nim powiem komuś o drugiej osobie coś niemiłego. Zwłaszcza wtedy kiedy jestem tylko osobą relacjonującą wydarzenie a nie jego czynną uczestniczką.

Ten tekst powstał jako odpowiedź na to, co spotkało mnie wśród ludzi, z którymi codziennie jestem przez 8 godzin i chcąc niechcąc zawsze może pojawić nieprzyjemna sytuacja. Grunt, to opanować emocje i jeśli argumenty, których mam użyć są prawidłowe, jestem ich pewna, to wytrwać. Zwłaszcza wtedy, kiedy ktoś próbuje mnie poniżyć, zrobić ze mnie ofiarę.

Tutaj liczy się inteligencja i mądrość.
Po pierwsze spokój, zero emocji - przynajmniej na zewnątrz i bycie sobą :)
Jeśli innym się to nie podoba, to przecież nie musi się do mnie odzywać.
Ja dam radę!
Są sposoby, by załatwić sprawę przez pośredników.

Szkoda tylko, że nie każdy potrafi przyjąć z pokorą to, że popełnił błąd. Obrażanie się na innych to dziecinada. 

I na koniec - ja nadal będę się odzywała do osób, które mnie negatywnie opiniują. Bo grunt to być sobą, przedstawić argumenty, wcielić w życie ustalenia i normalnie funkcjonować w społeczeństwie.

Trudno jest przyznać się do błędu, do uchybienia, ale warto. Jednak tylko wtedy, kiedy to naprawdę Ty czy ja popełniliśmy ten błąd, a nie dla przysłowiowego "świętego spokoju".

Bo jak nie to po pewnym czasie pozostanie nam tylko objawić emocje i walnąć pięścią w stół - a to już objaw ludzkiej niemocy.

Życzę Wam odwagi do tego by przyznać się do błędu.
Odwagi do tego by zaakceptować negatywne emocje z tym związane.
Oraz radości z ustalania granic!

Pozdrawiam serdecznie:
Paradowska Sylwia - autorka :)

środa, 16 lipca 2014

A dlaczego by nie cieszyć się z sukcesów innych?

Witajcie Dobrzy Ludzie!


Na Dzień Dobry 
życzę Wam, by Wasze pasje dawały Wam najwięcej satysfakcji, radości i sukcesów!

Niechaj Wam się darzy!
Jeśli w ciągu ostatniego tygodnia udało Ci się osiągnąć sukces, to
proszę przyjmij moje Ogromne i Szczere Gratulacje!

Uwielbiam patrzeć jak czyjeś marzenia, czyjeś pragnienia stają się rzeczywistością.
Uwielbiam słuchać jak innym się wiedzie.
Mam też taki zwyczaj, że jeśli ktoś pochwali się sukcesem, to ja z miłą chęcią podam mu dłoń na znak wielkich gratulacji i z miłą chęcią wysłucham tego, w jaki sposób przebiegała droga do sukcesu.

Dla mnie niewiarygodne i niezwykłe jest jak u każdego z Was  przebiegał proces osiągania celów. Dlaczego?

Dlatego, że to ta droga do celu jest często dowodem na Twoją czy też Moją moc!
A końcowy efekt jest już tylko przysłowiową "kropką nad I".
Nie każdemu z nas na co dzień towarzyszy kordonek złożony z przedstawicieli prasy i madiów, dlatego niezbędne jest byś Ty czy Ja głośno dawał znać światu, że dokonałeś czegoś, co dla Ciebie jest wartościowe.

Namawiam do tego, by mówić głośno o swoich sukcesach, bo poza tymi, którzy rywalizują są jeszcze tacy, którzy potrafią się cieszyć Twoim sukcesem i nie potrzebują z Tobą rywalizować.

A że tak jest, to mam na to twarde dowody. To znaczy? 
To znaczy znajomych, przyjaciół i nawet osoby, które bardzo mało znam. Te osoby kiedy usłyszą o Twoim czy moim sukcesie, to szczerze Ci pogratulują i będą Cię jeszcze bardziej dopingować w Twoich pragnieniach.

Zamiast więc zazdrościć innym i z nimi rywalizować - spróbuj współpracować!
Współpraca staje się obopólnym sukcesem, a rywalizacja czasem niszczy!

Zachęcam Was do dzielenia z innymi ich radości!
A Wam życzę, byście zawsze obok siebie mieli kogoś, kto z Wami będzie świętował Wasz sukces!

Pozdrawiam serdecznie Zwycięzców!
Sylwia Paradowska - autor

środa, 9 lipca 2014

Z pasją Ci do twarzy!

Witajcie :)

Chciałam Wam napisać, jak udał mi się tydzień przekazywania opinii, delikatnej i niekrzywdzącej, ale...
Ale spotkała mnie w tym tygodniu wielka przyjemność kontaktu z Kobietą, która zaraża dobrocią. Dzieli się wszystkim co ma najpiękniejszego, co jest jej PASJĄ.

Osoba ta pozwoliła mi wkroczyć w świat jej pasji, którą jest wizaż i kreowanie wizerunku. To w jaki sposób opowiadała o tym, co jest na co dzień jej pracą, po prostu przeszywało mnie to wielką miłością do kolorów, do dziecięcej zabawy pędzlami.

Jakieś 10 miesięcy temu wkroczyłam w arkana makijażu, ale dopiero podczas spotkania z Tą Cudowną Osobą doświadczyłam tego, co znaczy miłość do koloru. Ale to co najważniejsze, to pasja do spotykania drugiego człowieka.

To nie były jedyne spotkania z "żywymi ludźmi oddanymi pasji". Takie spotkanie miałam również z moją siostrą Żanetą, która jest pasjonatką fryzur. To fryzjerka, która kocha robić to co robi. Uwielbia swój fach
i jest w tym niezwykle kreatywna. Kiedy człowiek patrzy na to, jak z wielkim oddaniem troszczy się o włosy innych, to człowiek wpada w zachwyt.

Czy to nie pasja? Sami odpowiedzie sobie na to pytanie korzystając z definicji tego słowa.
Pasja - to entuzjazm, to radość, to oddanie się czemuś całkowicie i wydobywanie z tego każdego dnia tego co najpiękniejsze.

Zarówno Żanetka jak i ta cudowna osoba są przykładem ogromnego oddania temu, co daje im przyjemność i jednocześnie jest ich pracą.
Biorąc pod uwagę ich dziedziny pracy, można bez obaw powiedzieć, że dzięki tym Kobietom - każdemu z nas Pasją Będzie Nam do Twarzy!

Dlatego?

Życzę Wam Kochani, by Wasza Pasja była jednocześnie Waszą pracą!
Byście potrafili cieszyć się każdą nadarzającą się sytuacją!
By Wam się wiodło

Pozdrawiam Sylwia 
- autorka - pasjonatka kolorów i wydobywania naturalnego piękna oraz potencjału z każdego z Was

P.S. A oto, co stworzyłam z zamiłowania do piękna i energii :-)




wtorek, 1 lipca 2014

Opinia - to wróg czy przyjaciel rozwoju?

Witajcie Kochani!


W dniu wczorajszym przeżyłam coś, czego jeszcze bez nadmiernych emocji nie potrafię przeżyć tak po prostu. Tym czymś jest słuchanie negatywnych opinii na temat swojej pracy, działań i zadań, w które się angażuję. Napisałam coś z pasją! Z myślą o tym by wnieść nowość, wnieść kreatywność i powiew młodości. Chyba jednak zbyt mocno przywiązuję się do czyjejś opinii i do tego co tworzę. I dlatego mnie to boli. A Was?

Temat dystansu wobec siebie i swojej twórczości, to kwestia ciągnąca się za mną odkąd świadomie pamiętam. Przeszukując w związku z tym zasoby internetu oraz księgarń i bibliotek dochodzę jednak do wniosku, że nie tylko ja mam problem z dystansem wobec opinii innych na mój temat.

Z wykształcenia jestem pedagogiem, doradcą zawodowym i personalnym. W czasie studiów co chwilę miałam do czynienia z opinią innych. Często jednak opinia ta wkraczała na bardzo niebezpieczny grunt, czyli na grunt krytyki. Bowiem podszyta była konkurencją, a nie próbą wzajemnego "podnoszenia kompetencji, współdziałania".

Linia dzieląca opinię od krytyki jest tak cienka, że w bardzo szybki sposób można zamiast pomóc innym, uciąć im dopływ kreatywności, zaangażowania, pasji.

Szczerze napiszę, że naród polski, w przeważającej większości, nie potrafi przekazać swojej opinii w taki sposób, by wspomóc czyiś rozwój. Najczęściej traktuje się opinię, jak szansę na to, by komuś dopiec.

To przykre i smutne. Dlaczego? Bo w procesie rozwoju, który u człowieka trwa całe życie - jedyną szansą na rozwój jest budująca opinia, informacja zwrotna, feedback - jak zwał tak zwał :)

Mam zatem pytanie - dlaczego nie potrafimy dać komuś wskazówki, przedstawić prywatne odczucia na temat opiniowanego działania czy dzieła bez ranienia i bez gaszenia czyichś radości?

Mam wrażenie, że problem tkwi w tym, że w czasie opiniowania nie staramy się popatrzeć "oczami opiniowanego". Nie próbujemy się chociaż w niewielkim stopniu postawić się na jego miejscu. Nie interesujemy się tym, jak wiele zrobił, by to co stworzył miało taki, a nie inny efekt końcowy.

Proponowanych jest bardzo wiele sposobów przekazywania informacji zwrotnej, a taką koronną metodą jest tzw "metoda kanapki". Ale z tego co zauważyłam, teoria teorią, a życie robi dalej swoje.

Może tym razem wypróbujmy tę metodę:
Zachęcam do tego, by po prostu każdego dnia przed wyrażeniem opinii spróbować odwrócić trochę sytuację. Jeśli przyjdzie Ci zaopiniować czyjeś działanie, czy też stworzone przez niego dzieło spróbuj wyobrazić sobie, że to Ciebie dotyczy ta opinia. Poczuj to, jak najczęściej odbierasz źle skonstruowaną opinię/informację zwrotną.

Zachęcam, byś to robił przez cały najbliższy tydzień!
A już w przyszłą środę napiszę Wam o tym, jak mi się udało przeżyć to zadanie i...
...i zastanowimy się wspólnie jak zmniejszać poziom zakochania w swoim dziele, jak uciszać ego, by zamiast wrzeszczeć oraz dopraszać się uwagi, współpracowało z nami.

...Bo ostatecznie chcemy się uczyć, a bez uzyskania informacji zwrotnej nie da się nauczyć czegoś skutecznie... Dlatego opinię powinniśmy traktować jak przyjaciela, a nie jak wroga!
Jak to zrobić?

O tym już w środę :)
Do zobaczenia i pamiętajcie o "TYGODNIU ZDROWEGO PRZEKAZYWANIA OPINII"
Bądźmy świadomi tego, jak wielkie emocje związane są z przyjmowaniem opinii i pamiętajmy, że krytykując podcinamy skrzydła, a nie dodajemy animuszu.

Zapraszam do spisywania wniosków, to niezwykle potężna lekcja na swój temat!

Pozdrawiam
Sylwia :)