piątek, 27 czerwca 2014

Gdyby mi ktoś powiedział...?

Witajcie!

Trochę mnie nie było. I wygląda na to, że będę dążyła do tego, by posty pojawiały się regularnie minimum raz w tygodniu. Chcę bowiem, byście zawsze wiedzieli jakiego dnia tygodnia będziecie mogli poczytać co sobie moje ego wymyśla i czego wartościowego dla Was pragnie!

Skoro się rzekło, trzeba ustalić: Kochane i Kochani! Od przyszłego tygodnia solidnie, co każdą środę na tym blogu znajdziecie post.
Przez cały tydzień będę zbierała dla Was i dla Siebie coś wartościowego, coś poruszającego, coś emocjonalnego i rozwijającego. Uwielbiam szukać wielkich i małych rzeczy. Tych ludzkich okruszków wiary w siebie i to chcę rozwijać w sobie. A także zachęcać Was do tego byście doceniali Siebie z tym co już w sobie macie.

A dziś opowiem Wam o tym, co mnie w moim życiu powaliło z nóg. Pewnie i Was to zdanie: "Gdyby mi ktoś powiedział.... kilka lat temu, że zrobię to i to... to bym mu nie uwierzył i postukałbym się po czole by zaznaczyć szaleńczą myśl respondenta" zachęca do uwierzenia w swoje możliwości. Bo wielu spraw, które dzisiaj robicie, nikt razem z Wami nie był w stanie przewidzieć. Prawda? ;)

Kochani uwierzycie, że raptem 20 lat temu, ta prawie kolorystka chodziła w czerni, w głębokich szarościach, bez makijażu, bez zafarbowanych włosów. Bez zielonego pojęcia na temat tego jak należy się ubierać, jak dobierać kolory... Nie wiedziałam nawet jak zestawiać kolory... A nawet, nie miałam pojęcia, jako kobieta, jakie nazwy mają poszczególne kolory...

Dziś, jako ledwo co upieczona kursantka kursu kolorystycznego wiem co to jest turkus, electric blue, wiem co to jest 12 typów kolorystycznych, rozpoznaję typy kolorystyczne. Mam świadomość 3 atrybutów kolorystycznych. Wiem co to są chusty do analizy kolorystycznej i znam znaczenie takiej analizy. A w przyszłości poznam, jak zestawiać - tworzyć stylizacje.

Aż mi trudno uwierzyć, jak olbrzymią drogę przebyłam do świadomości kolorystycznej. Jak wiele już osiągnęłam.

Nie chwalę się po próżni :D Cel tego tekstu jest jasny, "byście uwierzyli w Swoje wewnętrzne, jeszcze nie odkryte talenty! Jesteście tu i teraz, w tej chwili już najpiękniejszą wersją siebie! Każdy kurs, szkolenie tylko wydobywa z Was to, co w sobie już macie i co powinniście kształcić".

Jest mi bliżej do tego, co napisał np. Vuijcic. Napisał on, że człowiek stworzony już jest dla jakiegoś celu i tylko od niego zależy to, jak szybko odkryje swój życiowy cel!

Zgadzam się z tym. Choć do wiedzy na swój temat jeszcze mi daleko, to dziś już mam świadomość tego, co powinnam robić, w jakim kierunku powinnam szukać możliwości dokształcenia się.

Do czego Was zachęcam!?

Do odkrywania SIEBIE?
Z wadami, zaletami!
Z niedociągnięciami, błędami i szansami rozwoju!
Z wiarą w Siebie, w to, że takim jakim jesteś dziś, to Twoja najlepsza WERSJA! I dokładnie taki masz być! Bo to kim jesteś, to efekt Twojej wytężonej pracy nad tym by być Sobą!

To kim dzisiaj, tutaj, teraz jesteś - To rezultat całych Twoich poszukiwań!
Bądź z Siebie Dumny!
Osiągnąłeś Niemożliwe!
Odkryłeś skarb ukryty w najtrudniejszym do odkrycia miejscu!
Czyli w Sobie Samym!

Zachęcam, bo znam efekty takiego podejścia do życia, a Ty je sprawdź - i nie ufaj mi na słowo pisane! Sprawdź i komentuj!
Byś cieszył się z tego co już osiągnąłeś!
Byś miał frajdę z rezultatów, o których kiedyś marzyłeś Dobry Człowieku!
Jesteś NAJLEPSZĄ WERSJĄ SIEBIE!
Tu i Teraz!

Pozdrawiam Autentyczne Diamenty! Czyli Każdego z Was.

Sylwia - autor :)


poniedziałek, 23 czerwca 2014

Oj przygodo! Jak ja Ciebie uwielbiam :)

Witajcie Kochani!

Dziś o przygodzie, o nowych wyzwaniach, o spełnianiu marzeń.
A co ;)
Czy znacie to uczucie, kiedy czekacie na coś nowego? Coś czego jeszcze w życiu nie doświadczyliście?
Ja znam i po prostu ubóstwiam!
Kocham, kiedy czasem brawurowo rozpoczynam coś nowego. Kiedy muszę wytężyć swoje kreatywne pokłady myśli. Uwielbiam ten dreszczyk emocji, kiedy wchodzę na "nieodkryte lądy".



Tak było wczoraj i tak zapowiada się jutrzejszy wieczór!


Wczoraj dreszczyk dotyczył zjeżdżania z wysokiej góry moim niebiańskim Puntem, który jest już leciwym wehikułem naszych przyjemności. Stromo i w dół! Ślisko, bo rozsypany żwir i do tego jeszcze ciągłe serpentyny.
Rany moja lewa stopa oszalała. Trzęsła się jak galareta.
Lęk, strach ale i dreszcz na myśl, że robię to pierwszy raz. To jest niesamowite!

Choć po zjeździe czułam, że mi serce wyskakuje z klatki piersiowej i dech zapierało mi w płucach, to radość po pokonaniu lęku - to przyjemność nieoceniona! :)

Dreszczyk emocji?! Czasem jest niezbędny do doceniania spokoju, stabilizacji. I taki spokój odczułam, jak tylko zjechałam z góry... Fantazja! Ale dobrze, że mam to już za sobą. Pewnie kiedyś znowu to zrobię ;)

Natomiast jutrzejsza przyjemność, to spełnienie marzeń. Jakich?

Marzeń o prowadzeniu szkoleń, prezentacji korzystając z najnowszej technologii. E-learning - to było coś, o czym marzyłam. Nie mogę bowiem prowadzić szkoleń stacjonarnych - przynajmniej narazie. Ale przez internet? To bym już mogła :) Na dodatek skończyłam profesjonalny kurs prowadzenia takich zajęć. I już cieszę się, że wykorzystam tę wiedzę na jutrzejszych zajęciach.


Dlatego jutrzejsze swoje 5 minut uznaję za oficjalne spełnienie jednego z moich marzeń. Marzeń o byciu trenerem.

I do tego taki wdzięczny temat - czyli analiza kolorystyczna według Międzynarodowego systemu analizy kolorystycznej - 12 typów urody.

To połączenie wrażeń estetycznych, wrażeń związanych ze spełnieniem marzeń i... I nowy fach w rękach.

Niezależnie od tego jak mi jutro pójdzie, dla mnie to będzie najpiękniejsza przygoda!

Dziękuję sobie i Anii! Za taką możliwość.
Pozdrawiam wszystkich, którzy nie ustają w spełnianiu marzeń i przeżywaniu przygód!

Marzenia się spełniają. Cieszę się niezwykle, że te najbardziej twórcze również!

Pozdrawiam

Sylwia - niecierpliwie czekająca na swoje e-learningowe 5 minut :)

Do zobaczenia kiedyś, kiedy pojawię się w cyklicznych szkoleniach e-learningowych :)

środa, 18 czerwca 2014

Życiu zaśmiej się w twarz! A nóż uśmiechnie się do Ciebie

Witajcie!

Dziś też w kolorowych barwach. A co, słońce przygrzewa, przed nami wolny dzień - to dla tych na etacie ;D

Opowiem Wam o lekcji poczucia humoru, jaką odebrałam w tym swoim stosunkowo jeszcze krótkim życiu.
Raptem 16 lat temu przeprowadziłam się do swojego Cudownego Męża. I...
I od początku miałam okazję doświadczać zbawiennego wpływu humoru, żartu, a nawet cynizmu. Ten sposób bycia poznawałam dzięki kontaktom z całym polskim światem kabaretowym.
Uczyłam się od nich i uczę jak wielkie znaczenie dla rozwoju poczucia humoru ma rozwijanie kreatywności, zaskakiwanie nietypowymi i nieprzewidzianymi rozwiązaniami życiowych sytuacji.

Możecie mi uwierzyć albo nie ale zanim pojawiłam się w świecie kabaretowym jako żona Filaka, to marzyłam o tym, by rozwinąć w sobie te niezwykle potrzebne dla rozwoju dystansu wobec świata - poczucie humoru.

I co?
I dziś, idąc na przykład drogą szukam ciekawych, humorystycznych niuansów tego świata.
Co dostrzegam?

Jest parapet przy budynku PKP w Rybniku. Przy okratowanym oknie oparte o kraty stoją butelka po wódce i... 2 kieliszki. Widać ktoś zadbał aby niczego w tym pięknym momencie luzu nie zabrakło :)

Inna sytuacja?
Proszę bardzo.
Niedaleko dworca znajduje się pasaż a w nim obok siebie usytuowane są:
Salon dietetyczny i...?
I lokal z fastfoodami :)
A co tam, trzeba zadbać o to, by szybko znaleźć klientów :D

Takich okazji do uśmiechu albo głośnego rechotu możecie znaleźć na każdym kroku bez liku.
Grunt, to otworzyć się na śmieszność i cyniczność tego świata.

I tego dystansu wobec codzienności Wam życzę!
Śmiejcie się do bólu przepony z tego co Wam się w życiu zdarza!
A nóż życie odpłaci Wam czymś przepięknym, czego nigdy nie bylibyście w stanie sobie wymarzyć.

Pozdrawiam w szaleńczym uśmiechu!
Sylwia - roześmiana ;)


wtorek, 17 czerwca 2014

Barwom życia powiedz TAK!

Witajcie!

Dystans do siebie i do świata zyskuje się też poprzez realizowanie nowych przedsięwzięć. Tak właśnie raptem 5 tygodni temu rozpoczęłam przygodę z kolorami. Biorę bowiem udział w szkoleniu Międzynarodowego systemu 12 typów kolorystycznych.

Przyznam szczerze, że jestem zakochana w barwach od zawsze. Uwielbiam to jak człowiek, a zwłaszcza Kobiety, przeobrażają się pod wpływem prawidłowo dobranych kolorów. Po prostu są to cuda tego świata. I to bez konieczności przechodzenia operacji plastycznych.

Człowiek, który utrafił z doborem kolorów wygląda na osobę młodszą, o większej witalności. Często też nabiera ciepła i ... co ciekawe przyciąga do siebie innych ludzi.

Kolorem możemy wyrazić nasze emocje, a ludzie choć często się do tego nie przyznają, wolą znać stan emocjonalny drugiej osoby. Zresztą to emocje są wyznacznikiem człowieka. Prawda? ;)

Już od pradawnych lat :), kiedy to byłam brzdącem, uwielbiałam szkicować za pomocą ogromnego wachlarza barw. Uwielbiałam wszelkie kolorowe zdjęcia, gdzie prezentowane były przecudownie pastelowe kolory ścian. Jak dorosłam, to pragnęłam zdobyć wszelkie informacje na temat dobierania barw strojom, makijażom, czy też pomieszczeniom w których przebywam.

Dla mnie najpiękniejszymi kolorami są wszelkie odcienie niebieskiego, zieleni, kolory zachodzącego
i wschodzącego słońca.

Dlaczego o tym piszę? Dlatego, że na tym blogu powitałam Was wszelkimi odcieniami szarości emocjonalnej. Natomiast w mojej gamie kolorystyki emocjonalnej są też i te bardziej radosne, czyste, miękkie barwy wiosny [czyli tego dziecka we mnie]. Bajeczne  miękkie pastele lata [czyli dorosły we mnie] oraz ogromne, nasycone kolory jesieni [czyli ja emocjonalne].

Dlatego ten dzisiejszy tekst dotyczy spokoju, miękkości związanej z zadowoleniem w życiu. Dotyczy zachęty do większej otwartości i ciekawości do tego, co przyniesie życie. 

Ten tekst dedykuję dzisiaj Wam Piękne, a często nie doceniane przez Siebie Kobiety.

Życzę Wam, byście częściej ubierały się w pastelowe odcienie emocji. Takie stonowane barwy. Byście od czasu do czasu roznieciły w sobie jesienne, ogniste kolory, tworząc w ten sposób swój charakter.
A co najważniejsze, byście umiały emocjonować się tym, co nowego, nieznanego pojawia się w Waszym życiu. Wzbogaćcie swoje życie o kolory wiosennej świeżości emocjonalnej.

Uśmiechajcie się! Ubierzcie się w kolory tak, by zawsze Wasze piękno mogło wydobyć się na światło dzienne. Byście dzięki temu mogły być zadowolone z Siebie i Swojego ciałka.

Jesteście bowiem piękne! I nie potrzebujecie operacji ani drakońskiego odchudzania.
Bo strojem, kolorem można zniwelować pewne niedoskonałości.

Życzę Wam Kolorowego Życia!


Pozdrawiam
Sylwia Paradowska - zakochana w kolorach :) 

sobota, 14 czerwca 2014

Czekając na sukces...

Witajcie!

Trochę już na tej ziemi jestem. Niby krótko, a jednak wystarczy, by zauważyć, że nie wszyscy dostają jak na tacy informację o tym, co potrafią, w czym są rewelacyjni.

Nie wszyscy od razu doświadczają swojej mocy.

Nie każdy czuje swój potencjał!

Są bowiem na ziemi ludzie, którzy tak jak dżdżownica muszą doświadczyć bólu, doświadczyć upokorzenia, muszą być bliżej kałuży, by w odpowiednim czasie wejść w struktury kokonu.
Tego miejsca gdzie mają czas dorosnąć, gdzie doświadczają poniżenia, gdzie się o nich zapomina i wyłącza z tak zwanego "rozwojowego obiegu".

Takich wniosków się "dorobiłam" oglądając film: "Cyrk motyli". Film ten opowiada o ludziach, którzy zostali odrzuceni przez tzw.: "świat szybkiego sukcesu", a którzy pod wpływem niezwykłego lidera cyrku odnaleźli swoją moc.

W filmie tym zagrał Nick Vuicic, który odnajduje siebie, odnajduje swoją moc.

W moim życiu wielokrotnie jako dżdżownica doświadczałam poniżenia przez popełniane błędy. Doświadczałam jak to jest utonąć w kałuży własnych głupich myśli. Dziś wiem, że coraz bliżej jestem kokonu, który gwarantuje przyspieszony rozwój, będąc w cieniu i w zapomnieniu przez resztę świata.

Mam szansę, tak dziś to już wiem, że za jakieś 5, 10 albo 15 lat moja moc, mój talent objawi się w niezwykłych barwach. Muszę jednak po drodze doświadczyć samotności, doświadczyć ciemności świadomych przemyśleń. Muszę doświadczyć bólu rozwoju, kiedy za każdym razem człowiek uczy się pokory. Uczymy się tego wtedy, kiedy doświadczamy porażki.

Po tym okresie zamknięcia się w swoich własnych myślach rozważania siebie i sensu swojego istnienia, w końcu w bólu powstanie moja siła. Pojawią się skrzydła wiary i pewności siebie. Życie nabierze motylich barw i w końcu pofrunę do tego miejsca, gdzie moje umiejętności, mój potencjał będę w stanie zaprezentować światu.

A tymczasem codziennie doświadczam siebie, dokładnie taką jaką jestem. Piękną w swej niedoskonałości.

Niedoskonałość, to potencjał, to nasza ludzka broń. A zatem
Dlaczego tak często nie potrafimy docenić tego, że w niedoskonałości jesteśmy piękni?
Dlaczego tak mocno zaznaczamy to, czego nie mamy?
Dlaczego nie potrafimy cieszyć się z tego, że czegoś nie mamy?
Dlaczego, nie cieszymy się tym, że coś nam nie wychodzi?

W końcu tylko poprzez te mało pozytywne doświadczenia nabywamy charakteru. Nie rozwija się on nam, kiedy co dzień doświadczamy sukcesów.

Czekając na sukces - Ja popełniam błędy!
I nie ukrywam, poczucie winy za ich popełnienie, to mega ból
Ale, lekcja pokory wobec siebie i życia uczy więcej niż czasami powtarzane sobie pozytywne słowa.
Są te słowa pozytywne potrzebne, to prawda. Afirmacja może pomóc w przyspieszeniu pojęcia lekcji życia, ale tylko wtedy kiedy afirmujemy coś, co jest przeciwieństwem świadomych negatywnych doświadczeń.
A nie tylko bezmyślne ich kopiowanie.

Życzę Wam, by udało Wam się nauczyć pokory!
Byście uwierzyli, że Wasz czas również nadejdzie!
Że WY też jesteście Motylami!

Pozdrawiam :)
Sylwia Paradowska

Porażka - temat tabu

Witam!

Jest mnóstwo książek na temat tego jak osiągnąć sukces. O tym jak się rozwijać. Jak osiągać wysokie wyniki w biznesie, ale nikt jeszcze nie miał odwagi napisać na temat tego jak radzić sobie z porażką?

Nie próbowano nawet pomyśleć o takiej książce, która w sposób naukowy jak i świecki podejmuje temat tego jak człowiek przeżywa porażki. Nie zastanawiano się także nad tym, jak wielkie spustoszenie w nieprzygotowanym na ciosy człowieka wywołuje porażka.

A tymczasem ludzie przeżywają każdą porażkę w sposób niezwykle emocjonalny. Czują się winni. Nie są w stanie przejść przez proces przyjęcia krytyki tak, by nie doszło do nadszarpnięcia jego poczucia własnej wartości.

Porażka jest coraz częściej okupiona depresją, załamaniem a także tym, że ludzie targają się na swoje życie.

Wszelkie szkolenia rozwojowe prześlizgują się przez ten temat. Emocje związane z porażką są najczęściej ujmowane w temat asertywności. Jednak tam to zjawisko omawiane jest pobieżnie. Opisuje się tylko to, jak przyjmować krytykę oraz jak się do niej ustosunkować. Natomiast to, jak się uporać z nią emocjonalnie, tego to już nikt z trenerów asertywności nie przedstawia. 

Mnie osobiście przeraża dysproporcja między tym co się mówi o popełnianiu błędów i porażce, a tym jak w rzeczywistości wygląda jej przyjmowanie.  Jak wygląda reakcja na przykład rodzica, coacha, trenera, szefa w sytuacji kiedy zdarza się Tobie czy Mnie popełnienie błędu.

Co się głosi na temat porażki?

Oto przykłady:


 Wszystko pięknie ładnie. Super, że tak głoszą poradniki. Ale jak to się ma do rzeczywistości. Kiedy zdarza Ci się potknąć, to reszta świata zapomina, że to lekcja, którą człowiek musi odrobić, by stać się silniejszym.

Dlaczego tak łatwo wkurzamy się na tych, którzy popełnią błąd. W końcu często to od tych osób uczymy się czego nie robić.

Dlaczego zdarza nam się kogoś odsunąć tylko dlatego, że jego czyny nie niosą oczekiwanych przez nas rezultatów.

Dlaczego?

W sytuacjach, kiedy to innym zdarza się błąd łatwiej nam głosić slogany z powyższych zdjęć, kiedy jednak błąd/porażka dotkną nas osobiście, to...

To wtedy nie potrafimy sobie przypomnieć złotych myśli na temat rozwojowej wartości popełnianych błędów i zdarzających się nam porażek.

Często mam ochotę by zacząć akcję  ogólnopolską na temat doceniania tego, że się mylimy. Wierzę, że ten przykład, przykład radzenia sobie z porażkami i błędami jest dużo bardziej wiarygodny.

Niż to, jak głosi się nam o tym, że ktoś osiągnął sukces.

Wierzę w siłę porażki.
Wierzę w to, że człowiek w trakcie popełniania błędu jest dużo bardziej autentyczny, niż wtedy kiedy podaje siebie za przykład w świetle swoich sukcesów.

Wierzę w zdanie, że: "Za każdym sukcesem kryje się całe pasmo porażek!"
i stawiam sobie to zdanie za cel swojego życia.

Jaki cel? Taki, że prawdę o człowieku mówi to, jak sobie poradził w momencie popełnienia błędu. Jak sobie poradził z poczuciem własnej winy i jakich lekcji sam sobie udzielił po zdarzeniu, które wywołało w nim uczucie porażki?

Bądźmy ludźmi! I cieszmy się ze swoich porażek! Bo tylko one świadczą o naszej sile!
Sylwia Paradowska

Pozdrawiam :)


wtorek, 10 czerwca 2014

Prośba o pomoc, to nie koniec świata, a jego piękny początek

Marzy nam się bycie samowystarczalnym, niezniszczalnym i doskonałym. Życie jednak bardzo szybko uzmysławia nam, że jesteśmy zależni od innych, mamy swoje granice 
i popełniamy błędy. 

Im większa rozbieżność między celem i marzeniami, a tym co nas spotyka na co dzień, tym większa frustracja. 

I choć często potrafimy sobie poradzić z tą frustracją, to jednak czasami życie potrafi przytłoczyć. Robi to tak brutalnie, że bez pomocy drugiego człowieka nie jesteśmy w stanie już sami sobie poradzić.

Sytuacja staje się tym bardziej skomplikowana, im trudniej nam jest tę prośbę wyrazić.
Przychodzi jednak taki moment, że także i tę lekcję odrabiamy w niezwykle przyspieszonym trybie.

Kiedy to następuje? 
Kiedy złamiemy nogę, przejdziemy operację np. usunięcia zaćmy. A zwłaszcza wtedy, kiedy jesteśmy osobą z niepełnosprawnością fizyczną. Przy takich sytuacjach chcąc nie chcąc zmuszeni jesteśmy poprosić innych o pomoc i robić to codziennie.

Dlatego też, tak niezwykle ważne jest, by nauczyć się prosić.
Lekcji, jak należy to robić udzielił mi mój mąż, który na co dzień jest użytkownikiem wózka inwalidzkiego.

Polega to na tym, że należy przestać sobie wyobrażać co powiedzą, czy też zrobią inni i... po prostu powiedzieć czego od innych oczekujemy. A do tego jeszcze dopuszczać możliwość, iż ta osoba nam odmówi.
Ja nauczyłam się tego podczas intensywnej rehabilitacji po zabiegu/operacji usunięcia zaćmy. Zmuszona byłam wówczas by wbrew sobie przekazać innym czego potrzebuję.

To głupie uczucie zależeć od innych, ale to też objaw największej odwagi. W takich chwilach człowiek uczy się bycia bardziej wyczulonym na siebie, ale przede wszystkim na innych.

Uczy się, że trzeba być bardziej empatycznym. Trzeba też wpoić sobie takie cechy jak: cierpliwości i wyrozumiałości.  To trudne, a w ciężkich chwilach nie do uniknięcia.

Dlatego też, po każdym dłuższym okresie pełnego uzależnienia od drugiego człowieka, coraz bardziej uzmysławiam sobie, że inni mają prawo nie mieć ochoty mi pomóc. Zwłaszcza wtedy, kiedy mi o tym powiedzą wprost, powinnam im za to podziękować.

A teraz wyobraźcie sobie, jak niezwykle ciężko jest żyć, kiedy się jest stale od innych uzależnionym... Jak trudno jest być wtedy cierpliwym...  

Jeśli trudno Ci to sobie wyobrazić, to zachęcam Was do tego i siebie oczywiście też, by uczyć się prosić tak, aby osoba proszona nie czuła z tego powodu dyskomfortu.

Jak to zrobić?
Prosto! Wyobraź sobie, że jesteś uzależniony od innych. I...
I postaraj się w wyobraźni znaleźć sposoby, by stać się samodzielnym. Dopiero potem sformułuj swoją prośbę. Wierz mi, pozwoli Ci to stworzyć empatyczną prośbę.

Jeśli nadal nie wiesz jak stawać się samodzielnym i jak prosić, to zachęcam, przeczytaj książkę Nicka Vujicic' a "Bez rąk, bez nóg, bez ograniczeń". 

A już na zakończenie. Taka przestroga. 

Jeśli po ludzku nie dajesz już rady. Czujesz się przytłoczony obowiązkami, to powiedz o tym innym. Dzięki temu uchronisz się przed niepotrzebnymi błędami. Zachowasz zdrowie i ochotę do życia.

Życzę Wam, byście umieli prosić z pełną empatią, cierpliwością i wyrozumiałością wobec innych. Życzę Wam, byście nie bali się przyznać do tego, że sobie z czymś nie dajecie rady.

Gwarantuję, że ludzie chętnie Wam pomogą. Sami wyjdą z inicjatywą.
I wszyscy będą zadowoleni! :)

Pozdrawiam :)
Sylwia

poniedziałek, 9 czerwca 2014

Jak nauczyć się dystansu do siebie i życia?

Za każdym razem, kiedy zbyt emocjonalnie reaguje, powiedzmy na krytykę, to osoba przekazująca uwagi kwituje to słowami:
"Nabierz dystansu do siebie i do życia!"

Rada jak każda inna, czyli ma w sobie wiele znaczenia rozwojowego, jednak...na moje pytanie:
"Jak nabrać dystansu?"
Większość odpowiadała:
  • po prostu, przestań się przejmować,
  • weź na luz,
  • śmiej się z siebie,
  • itd.
Wszystko pięknie ładnie, ale proszę podać konkrety... - prosiłam...
I tutaj większość kończyła ze mną rozmowę.

A tymczasem sedno tkwi w tym czego inni nie mówią i nie piszą.
I wiecie co? Nie muszą tego robić, bo życie prędzej czy później doprowadzi Cię do momentu, kiedy sam dotrzesz do odpowiedzi na to pytanie.

Coś takiego przeżyłam ostatnio, kiedy dotarłam do  granicy swoich możliwości koncentracji, ochoty do pracy, granicy zaangażowania.
Mój organizm powiedział mi wtedy. "Nie kochana! Już wystarczy! Więcej z Tobą nie będę współpracować."
I wówczas chcąc nie chcąc musiałam spojrzeć na swoje poczynania z dystansu.

Dystans objawił mi się jako czas zadumy nad swoim zachowaniem.
Zadawałam sobie wtedy pytania:
  • dlaczego to robię? 
  • co mi to daje? 
  • co na tym zyskuję a co tracę?
  • czy jestem w stanie zrobić więcej? 
  • a może powinnam już sobie podarować?
  • itp.
 Zrozumiałam wtedy też, co to znaczy wyluzować. Miałam wówczas wrażenie, jakby mi ktoś zabrał kamień, który mi ciążył. Byłam wdzięczna za to, że już się nie stresuję. Przepiękne uczucie.
A później nastąpiło to, co uwielbiam najbardziej

Poczucie humoru!

Kochani!
Życzę Wam, by Wasze lekcje pokory przebiegały w mniej drastycznym otoczeniu.
Byście potrafili znaleźć dystans, odczuć luz i bawić się poczuciem humoru.

Czasem lepiej zadać pytanie - Dlaczego? Niż Jak?
I co najważniejsze - śmiejcie się z Siebie :)
Dobrej zabawy życzę i...

Pozdrawiam
Sylwia :-)











niedziela, 8 czerwca 2014

Rodzina, to najwyższa wartość

Weekend spędzony z rodziną, to jedna z najpiękniejszych chwil.

Oby tych chwil było jak najwięcej



To momenty, które dodają otuchy i wiary w to, że życie ma sens. A ma i to najpiękniejszy, zwłaszcza kiedy zaczynam zauważać jak wiele przyjemności daje mi rozmowa z Mężem.

A Jemu dodaje to uśmiechu na twarzy i chęci do tego by czytać, poznawać, bo później może mi te wszystkie odkrycia zaprezentować. A ja cieszę się, że On nie umie doczekać się, kiedy się ze mną czymś podzieli.

Mnie i Jemu nie dane było zostać rodzicami i choć czasami ronimy łzy, a na naszej twarzy pojawia się smutek, to jednak mamy oboje wrażenie, że tak naprawdę jesteśmy rodzicami dla siebie nawzajem.

Spełniamy się jako mama i tata, kiedy z wielką czułością dbamy o siebie nawzajem.

Jak to robimy?
Tak jak Wy Cudowni Rodzice!
Poprzez dbałość o zdrowie drugiej osoby, o to by była ona w stanie bezpiecznie dotrzeć
z pracy 
do domu. By przestała wykonywać to, co może zagrozić jej zdrowiu fizycznemu i psychicznemu.

Wielokrotnie doświadczyłam ogromnej czułości ze strony Męża, kiedy wieczorem przykrywał mnie kołdrą, albo głaskał mnie po włosach, ale szczególnie mocno jestem mu wdzięczna za to, że ostrzegł mnie przed nadmiernym oddawaniem się pracy.

On wręcz poprosił mnie, bym przestała szaleć z ilością obowiązków. Bym znalazła czas na czytanie książek, oglądanie telewizji, a nie tylko bym ciągle pracowała.
To On kazał mi, bym zaczęła oglądać więcej "głupich programów" typu "Jak to jest zrobione". To ten mój największy przyjaciel powiedział mi, bym chodziła na spacer, dłużej spała, tańczyła, śmiała się najszczerzej jak umiem.

Dziś wiem, że gdyby nie jego bliskość, gdyby nie jego czułość, to pewnie dziś mogłabym być w depresji, która byłaby skutkiem przepracowania. Dlatego...

Kochani!
Proszę Was, nie zapominajcie o rodzinie w dążeniu do realizacji swoich wymarzonych celów!
Proszę Was, wprowadźcie swoich najbliższych w Wasze codzienne plany.
Dlaczego?
Dlatego, że we dwójkę/trójkę/czwórkę dużo przyjemniej jest spełniać swoje marzenia. Rodzina, to najwięksi przyjaciele! To Twoi sprzymierzeńcy.
Czasem lepiej jest poszukać wspólnego i rodzinnego celu!

Pamiętajcie o tym, by każdego dnia spędzić chwilę ze swoimi najbliższymi!

Pozdrawiam
Sylwia :)