niedziela, 25 grudnia 2016

Życie to chwila... Łap je!

Witajcie!

Jestem w trakcie najpiękniejszych świąt rodzinnych. Pierwszy dzień Świąt Bożego Narodzenia.
Raptem 2 dni temu zaczynała się moja przerwa świąteczna w pracy. Przygotowanie domu na to wielkie świąteczne wydarzenie przebiegały pełną parą... A tu... Chwila moment i już jutro, już za 2,5 godziny będzie nowy dzień i ostatni dzień przerwy.

Tak! Życie mknie. Jak TGV we Francji. Nie czujesz tego jak pędzi, dopóki nie spojrzysz w kalendarz.

Najciekawsze jest jednak to, że ja jako człowiek próbuję nadążyć i zamiast smakować chwile poddaję się temu biegowi życia.

Aż do momentu, kiedy?
Zrozumiałam, że czasu nie dogonię, a goniąc na ślepo mogę utracić najważniejsze...
Czyli?

Chwilę. Radości ze spokoju świątecznego ale i tego codziennego. Może mi umknąć uśmiech męża i przepiękną pozę mojego kotka Lejdi - Szczęścia.
Mogę zatracić się w pościgu za czymś sztucznym, wykreowanym przez świat zewnętrzny.
Mogę stracić wyrazistość kolorów w świecie.

Ciesz się chwilą. Smakuj to wszystko, co Cię spotyka. Bądź sobą! Bez udawania.
Wszystkiego dobrego Ci życzę, a  Ty już wiesz, co wybrać z tego tekstu!

Pozdrawiam
Sylwia

wtorek, 13 grudnia 2016

Na początku był chaos, a za nim kroczył rozwój



Witajcie!

Trochę mnie tu nie było. Potrzebowałam restartu. Analizy tego, co robiłam i w czym szukałam siebie. Szukałam chwili dla siebie i miejsca na ziemi. Przestałam pisać ale tylko po to, by zrozumieć, że mam pasję do pisania.

Spotykałam się codziennie z informacją, że jest tak wielu chętnych do pisania, że nic już nie zostanie wydane. Nie ma szans, by moja wymarzona nowa książka miała w ogóle rację bytu.

I kiedy dotarło do mnie, co sobie robię zrozumiałam... NIE! Przecież sama sobie przeczę. Skoro napisałam książkę: "Nieugięci (...)" nie mogę tak po prostu poddać się swoim własnym myślom. Poddać się i to tym najbardziej destrukcyjnym. To oznaczałoby przecież, że sama sobie zaprzeczam. I na dodatek poddaję się przy byle maleńkiej przeszkodzie.

W tym samym czasie zmierzyłam się z tym, że ktoś za wszelką cenę próbuje powiększyć swoją wartość, swoją pozycję by? By poczuć się z sobą i z tym co robi lepiej.

Jak na temat przewodni tego bloga przystało, ujawniła się samoświadomość i nakazała mi, bym w końcu spojrzała prawdzie w oczy. Mam problem, a są nim moje zniekształcające rzeczywistość myśli.

I wszystko w końcu znalazło swój sens. A brzmi on następująco:

Tylko z chaosu myśli można wydobyć sens własnego życia.

I znalazłam!
Mam radochę po pachy jak małe, bawiące się w błocie dziecko, które łamie wszystkie wskazówki mamy i po prostu bawi się życiem.

Co to takiego?
Sensem mojego życia jest:

Bycie kreatorem własnych myśli i ich szefową!

Tylko biorąc sobie to ostatnie do serca mogę tak naprawdę i świadomie radzić sobie z własnym życiem.

Skąd to dyrektorstwo nad myślami?
Napisałam ostatnio, krótki a dobitny tekst na temat tego, że zamiast szukać okazji do awansu w świecie realnym, zostanę DYREKTORKĄ I SZEFOWĄ SWOICH MYŚLI. Tych pracowników dostałam w spadku uświadamiając sobie w wieku lat ok. 2,5 - 3 swoje istnienie.

To Ci pracownicy będą kroczyć ze mną codziennie, póki przyjdzie mi żyć tutaj na tej Ziemi.

Dziś to tyle.
Zachęcam do przemyśleń nad tym, jak chaos myśli potrafi wspierać rozwój Ciebie, jako Szefowej własnych myśli.

Szefowa Własnych Myśli - brzmi dumnie! Oto moje powołanie i to na całe swoje życie.
Zachęcam i Ciebie do zaprzyjaźnienia się ze swoimi myślami, które codziennie tworzą chaos, z którego wyłania się sens Twoich myśli.

Pozdrawiam przemyślnie
Sylwia Paradowska

czwartek, 10 listopada 2016

Dzień Niepodległości i niezależności... Ale od czego?



Witajcie Cudni!

Dziś już jest 11.11.2016 r. w 1997 roku postanowiłam sobie, że się nie poddam. Nie ważne jest to skąd pochodzisz. Nie ważne jest to, z jakiej rodziny się wywodzisz. Nie ważne jest nawet to, kim dzisiaj jesteś.

Ważne jest tylko to, jak sobie radzisz z tym, czego nie przewidziałeś.
Nie jestem urodzona w tak zwanym czepku.
Zdarza mi się uronić łzy z faktu, iż to co robiłam, robię nie przynosi efektów.
Ale...?!

Wiem też, jak wiele potrafi zdziałać wytrwałość i NIEPODLEGŁOŚĆ wobec własnych słabości, samobiczowania się i tworzenia z siebie ofiary.

Walczyłam o to w życiu by coś światu przekazać po sobie, bo dzieci nie mam. Nie mam pojęcia, czy ktoś z tego skorzystał...

Mam świadomość, że jeszcze sporo wody w rzekach popłynie nim zrozumiem, że ściganie się nie ma sensu i w pewnym momencie należy odpuścić.

I wobec takich myśli marzę o tym, by być NIEPODLEGŁĄ od swoich ziemskich pragnień.
Chcę, marzę, pragnę i zobowiązuję się to zrobić! By cieszyć się chwilą, którą dziś przeżywam. Chcę się cieszyć tym, co dziś mogę uznać za objaw najmniejszej stabilizacji. Normalny, ciepły, kochający dom Dariusza Filaka i Lejdi - mojej przyjaciółki Kotki! I Najcudowniejszego w Świecie Teścia Wiktora Filaka.

Jestem wsparciem dla tych, którzy poszukuję. I nie żądam od nikogo by mnie wspierał, za to co zrobiłam dla Niego wczoraj. Marzę tylko o tym, by cieszyć się chwilą! I przestać szukać potwierdzenia swojej wartości na zewnątrz, zamiast cieszyć się radością w obcowaniu ze sobą.

Z okazji I Rocznicy bycia Autorem, życzę Wam spełnienia Waszych marzeń!
Nie warto się poddawać.
Brnijcie w spełnianie Waszych marzeń, a jeśli do tego zaangażujecie swoje rodziny, to będzie Wasz Życiowy Sukces!

Powodzenia! Cudowni!
Niech Wam się pięknie spełniają marzenia!

Dobranoc
Sylwia Paradowska - Kolorystka i entuzjastka spacerowania

niedziela, 30 października 2016

Marzenia się po prostu spełnia. Trzeba tylko zacząć działać


Witajcie Rozmarzeni!

Jako bardzo młoda kobieta czytałam kiedyś "Anię z Zielonego Wzgórza" i to nie tylko dlatego, że była to obowiązkowa lektura w szkole.
Bardzo pragnęłam, by kiedyś zostać wystarczająco dobrą żoną i...

Tak!
Napisać i wydać książkę.
Marzyłam też o tym, by spotkać innych pisarzy i pisarki.

Prawie rok temu spełniłam jedno z powyższych marzeń. Napisałam książkę - to akurat zrobiłam 11.02.2015 roku. Natomiast co najważniejsze książka trafiła "na taśmę", która prowadzi do tego, by obejrzała ona światło dzienne.

Obejrzała je w dniu 10.11.2016 r. kiedy osobiście odebrałam ją sobie z drukarni. Byłam tak dumna, jakbym odbierała ze szpitala swoje nowo narodzone dziecko.

Wymarzyłam sobie wtedy, że moja książka "NIEUGIĘCI Jak kochać i być kochanym? Z przemyślnika nietypowych małżonków" trafiła na półki mojej ukochanej Biblioteki Miejskiej w Żorach na os. Pawlikowskiego.

To marzenie również zrealizowałam.
Możesz tę książkę wypożyczyć, tak jak ja kiedyś "Anię z Zielonego Wzgórza".

Kiedyś nie było mnie stać na to, by kupować książki, dlatego biblioteka była dla mnie miejscem, w którym mogłam odkrywać inne światy ludzkie.

Dziś na szczęście jest inaczej. Dziś mogę sobie kupić książkę. Mogę z pomocą dobrych ludzi nawet zasponsorować wydanie swojej wymarzonej książki.
Dziś mogę też wziąć udział w Międzynarodowych Targach Książki w Krakowie.

Nie dosyć, że mogę, ale to po prostu zrobiłam.
To inny świat. To miejsce gdzie spotyka się elitę! Elitę odważnych ludzi! Którzy mimo hejterstwa i tak przekazują światu swoje myśli.

Dziś poznałam czwórkę Autorek! I... Żałuję, że nie byłam w sobotę na Targach. Bo poznałabym inne wspaniałe kobiety!

Poznałam Szefa Wydawnictwa ZNAK.
Nie dosyć, że poznałam, ale do tego jeszcze miałam okazję bardzo długo z nim rozmawiać. Miałam okazję posłuchać jego historii. Skupić się tylko i wyłącznie na nim. To przywilej! Oj tak.

Bycie Autorem książki, to okazja nawiązania kontaktów  z ludźmi. To okazja poznania ich świata. To szansa nawiązania bardzo cennego kontaktu. Spotkałam kilka wspaniałych osób.
Miałam również okazję zobaczyć książkę 10 letniego chłopca.

I choć nie sprzedałam żadnej książki, to zyskałam po stokroć więcej! Miałam kontakt z czytelnikami i potencjalnymi osobami, które sięgną po "Nieugiętych".

Nie byłoby tego wszystkiego gdyby nie to, że się odważyłam. Że codziennie przez 41 - 43 dni pisałam swoją i Męża historię. Że pokonałam najtrudniejszą barierę pisarza - Czyli?

LĘK PRZED OŚMIESZENIEM.
LĘK PRZED BRAKIEM ZAINTERESOWANIA MOJĄ KSIĄŻKĄ.
LĘK PRZED TYM, ŻE JESTEM NIEWYSTARCZAJĄCO DOBRY W JĘZYKU POLSKIM.
BĄDŹ LĘK PRZED TYM, ŻE NIE ZDOBĘDĘ FUNDUSZY NA CEL WYDANIA KSIĄŻKI.

Dziś też miałam cudowne spotkanie z Parą Cudownych Psychologów, których córka 4 razy podchodziła do egzaminu na studia w szkole aktorskiej. Wyobrażacie sobie? 3 razy znosić porażkę i się nie załamać? Nie zrezygnować?

Biorąc pod uwagę to wszystko co dzisiaj przeżyłam zaryzykuję stwierdzeniem:

Pozbywaj się wszystkiego co Cię ogranicza! Ale nigdy nie rezygnuj ze swoich marzeń! One staną się rzeczywistością, kiedy tylko zrobisz pierwszy, odważny i czasem karkołomny krok by je zrealizować.

To tyle na dziś!
Nie czekajcie do jutra. Jeszcze dziś zróbcie pierwszy krok!

Pozdrawiam cieplutko

Sylwia Paradowska Kolorystka
- autorka książki: "NIEUGIĘCI Jak kochać i być kochanym? Z przemyślnika nietypowych małżonków"


sobota, 29 października 2016

Bój się, ale rób swoje - Część II praktyczna!


Witajcie!
Nie poznałam jeszcze człowieka, który by się nie bał!
Mam nawet bardzo śmiałą tezę z tym związaną. Jaką?! NIEMA TAKICH LUDZI.

Sami sobie projektujemy film, tak zawsze powtarza Kamila Rowińska. I o dziwo ma rację!
Ja sobie stworzyłam już dzisiaj nawet taki tasiemiec negatywnych scenariuszy na temat?!...

No właśnie!

Czeka mnie 30.10.2016 r. niezwykłe życiowe wydarzenie. Pierwszy raz w życiu wystąpię na Międzynarodowych Targach Książki i to na dodatek w moim ukochanym mieście Kraków!

Odważyłam się! O tak. I przyznam Ci szczerze, że każdego dnia od podjęcia takiej decyzji miotają mną bardzo skrajne emocje i bardzo skrajne filmy. Mam wrażenie, że latam między komedią, filmem psychologicznym, a kończę na dramacie.

Oj w tej wyliczance brakuje filmu pozytywnego. Filmu z pozytywnym zakończeniem.

Ja też się boję! I tak samo czują, choć się często do tego nie przyznają inni.

Boję się, że nikt nie przyjdzie na spotkanie ze mną... Wstyd mi... Skoro tam jadę, to pewnie po to by czegoś doświadczyć. Spotkać czytelników tych obecnych lub tych przyszłych. Ale cholernie się boję. Że nikt się nie pojawi.

Co ciekawe. Ostatnio się o tym dowiedziałam, że to co od zawsze robię, czyli tworzenie najgorszych scenariuszy, to jedno z ćwiczeń na twórcze pisanie. To wydobywanie na wierzch swoich lęków. To próba radzenia sobie, ze sobą samym.

To tak zwane - OSWAJANIE WILKA. Czyli dziki zwierz we mnie uczy się radzenia sobie, z własnymi emocjami.

Nie mam pojęcia, żadnego, co będzie jutro. Nie wiem ilu z Was spotkam. Ale jedno wiem. Nie ugnę się pod pręgierzem swoich emocji. Swoich czarnych myśli.

Zamiast tego?
Skorzystam z okazji, by jak najwięcej się dowiedzieć. Jak najwięcej zyskać dzięki obecności na tym wydarzeniu. Spotkać wartościowych ludzi i... Cieszyć się z faktu, iż mimo lęku i czarnych myśli dotrzeć do tego miejsca!

Bo tak po prostu - bycie NIEUGIĘTĄ, to wyzwanie!
Bycie sobą, niezależnie od tego, jak bardzo niesprzyjająca jest rzeczywistość to obowiązek wobec przede wszystkim siebie, a także tych, którzy zaufali Autorce i treści książki.

Ja się nie ugnę, nawet wtedy, kiedy na sali nie pojawi się nikt! Uznam to jako lekcję, że jedna książka to za mało, by zaistnieć.

Ale...
Mam też i inne myśli!
Że warto stawiać siebie ciągle w roli ucznia.
A emocje, to okrutne nauczycielki. To najsurowsze nauczycielki.
Życie bez nastawiania się, a doświadczania każdej sekundy. O! To dopiero fantastyczny cel!

A jutro się spotkamy... Bo zamierzam swoim słabym aparatem w komórce pokazać Wam jak dociera się do takiego miejsca. I co najważniejsze, Warto! Podziękować tym, którzy pomogli Ci doświadczać takich chwil!

Anna Grabka - FIRMAMENTO - polecam szczerze. Jej i całej ekipie tej firmy warto powierzyć realizację marzenia pod tytułem - napisanie i wydanie swojej książki.

Aniu! Dziękuję i do zobaczenia jutro :-)

Dobranoc!
To już wszystko!
Lęk da się oswoić.
A później może być tylko przyjemnie :-)

Sylwia Paradowska - Kolorystka

P.S. Ale tak czy owak, wpadnijcie na pogawędkę ... ;-)

A w głowie rodzą się pomysły...


Witajcie kreatywnie!

Jakiś czas mnie tu nie było.
Jeździłam na imprezy kabaretowe, by zadbać o sferę ducha i sferę poczucia humoru.
Spacerowałam, by dostarczyć swoim oczom pożywki barwnej i przyjemności w jej doświadczaniu.

Nie próżnowałam. Bo znalazłam sposób, by oszczędzić Wam czasu. By usprawnić docieranie do Was. Wiem jak jesteście zapracowani. Mam świadomość jak dużo macie obowiązków i jak niewiele czasu, by zadbać także o to, by odkrywać siebie. By doświadczać kontaktu ze sobą.

Czas na zmiany! Czas byście mieli okazję także doświadczać tych tekstów poprzez inne zmysły.
Dlaczego to takie ważne?

Ano dlatego, że jak to mnie kiedyś w latach 2011 - 2013 nauczał mnie Bartek Popiel, osoba którą zagadnęłam kiedyś o współpracę informując go, że mogę mu podarować odrobinę czasu. Ale o tej historii poczytacie i posłuchacie już niedługo. Wracając do tematu tego postu... Bartek mawiał, że aby coś zapamiętać trzeba użyć wielu zmysłów. Toteż takie zmiany Was niedługo czekają. Oczywiście, jeśli tylko będziecie chcieli z tego skorzystać. Będziecie chcieli? ;-)

Dziś zdradzę Wam malutki sekret. Odgadniecie go w mig. 
Uwielbiam przekazywać wiedzę. Ubóstwiam się nią dzielić. Kocham moment, w którym ktoś coś zajarzy i to stosuje. A najbardziej satysfakcjonuje mnie moment, kiedy ktoś znajduje swój sposób na działania. 
Od zawsze uwielbiałam mówić. Kochałam pokazywać. Wzruszało mnie to, kiedy ktoś sam próbował tego wszystkiego co im podpowiadałam, a później wprowadzał to w życie. 

Na dodatek jestem święcie przekonana do tego, że aby coś zrozumieć, to trzeba to przesiać przez wszystkie zmysły.
Nie zawsze się tak da. Dlatego korzysta się przede wszystkim z tych zmysłów, które dominują u większości z Was. A są to:
Przede wszystkim WZROK,
Później SŁUCH,
A także DOŚWIADCZENIE poprzez dotyk.

Rzadziej uczymy się poprzez smak i zapach. Dlaczego? Bo nie wszystko o czym się pisze, mówi i doświadcza da się zjeść i powąchać. Chociaż, jakby tak uruchomić wyobraźnię i wrodzoną kreatywność...

...
A teraz zagadka!
Zgadnij, jaki zmysł dominuje u Ciebie i Twoich najbliższych 5 znajomych?

- Nie czekaj na odpowiedź. 
Natomiast czekaj od 3 listopada 2016 r. na niespodziankę. 

Kiedy bowiem rodzą się pomysły, to warto o nich pisać.
Czy u Ciebie teraz jakieś się pojawiły?

Jeśli tak, to napisz o nich pod tym postem.

I ...!
Dziękuję, że jesteś i przeczytałeś ten post zapowiadający zmiany.

Pozdrawiam cieplutko i kolorowo
Sylwia Paradowska - Kolorystka

P.S. Będzie się kolorowo działo. 

środa, 26 października 2016

A czasami po prostu pozwól sobie na przerwę!



Witajcie!

Niby to tylko środa, 26 października 2016 r. ale, to środa, która jest początkiem mojego urlopu. Czas, jaki sobie założyłam na nicnierobienie, to niby tylko 2 godziny, ale... w MOMENCIE ŁADOWANIA BATERII, nie liczy się intencja. Liczy się to jak długi potrzebujesz postój. A ja dziś potrzebuję godziny 16.30 by wybrać siebie nas spacer.
Ja siebie wybrałam i odniosłam spektakularną...klęskę
Ale jednocześnie dostałam jednoroczny plan rozwoju.

Każda tak zwana 'porażka' tworzy szansę by doświadczać siebie wobec tego, co już miało miejsce w Twoim życiu.

Dziś krótko! Zwięźle i na temat...
Z lękiem warto walczyć, ale przede wszystkim ten stan zaakceptować, jako element dominujący w Twojej pracy

Dobranoc
I życzę Wam przyjemnego smaku kawy i ciastka oraz radości z doświadczania przyjemności.
Dobrano

Sylwia Paradowska Kolorystka


wtorek, 25 października 2016

Nie szukaj celu i powołania w swoim życiu! Masz je w sobie.


Witajcie z pasją!

Jak ten czas szybko płynie.
Banalne tik tak!
A tu już mija 4 dzień wyzwania "Zmień swoje życie w 30 dni".

Moje życie, to dla tych którzy nie przeczytali książki: "Nieugięci (...)", to pasmo poszukiwań. Ciągłe odkrywanie tego, co jest moim życiowym powołaniem. Raz po raz próbowałam czegoś nowego, a zwłaszcza wtedy, kiedy postawiony wcześniej cel kończył się pozorną "porażką". Ciągle szukałam swojego miejsca na Ziemi. Jeśli ciekawi Cię ten fragment to zapraszam do lektury książki, pt.: "Nieugięci". Przeczytaj myśl 2, w której opowiadam o swojej drodze do tego miejsca w którym dzisiaj jestem. To burzliwa historia o dużej liczbie potknięć. Zauważysz w niej ogromny ładunek emocji, który jest objawem pasji, z jaką szukałam swojego miejsca, sensu i celu na Ziemi.

Czy to wszystko znalazłam? 

Tak!

Ponieważ w czasie odkrywania przyczyn porażek, czy też mniejszych potknięć, uczyłam się siebie. Zbierałam informacje o tym co potrafię, czego nie potrafię. Co jest moją mocną stroną, a co nią nie jest. Na każdym kroku dowiadywałam się tego, że życie jest inspirujące i pasjonujące.

Bo jak tu się nie pasjonować, kiedy zaraz po porażce pojawia się światełko w tunelu i już wiesz, co powinieneś zrobić dalej. Jak się nie zachwycać życiem, kiedy z perspektywy czasu i wielu godzin spokojnych, zdystansowanych myśli wyłania się wartościowa całość.

Nagle pojawia się obraz, że już wiem czego chcę. Wiem co powinnam robić, a nawet wiem jak. I co najlepsze, nie muszę wiedzieć dokładnie dokąd zmierzam. Nie muszę mieć określonego adresu. Wystarczy tylko, że mam świadomość tego, że:

Już żyję ze świadomością celu i co najpiękniejsze mam go dokładnie przed sobą.

Czy to takie proste?

Dla tych, którzy tak jak ja ciągle dążą do jakiegoś celu, a ten cel jest luźny i stanowi tylko fragment Twojej obecności na tej Ziemi, to najtrudniejsza sprawa. To tak jakbyś błądził we mgle. Nie widzisz wyraźnie. Czasem zrobisz sobie krzywdę. Popełnisz błąd nie znając swoich mocnych stron i swoich wrodzonych predyspozycji. 

Dopiero w momencie, kiedy do tego zamglonego obrazu przyłożymy obiektyw - ten ze zdjęcia - czyli świadome obserwowanie doświadczeń, które niesie życie. Dopiero wtedy zaczniesz z łatwością odkryć swojego powołanie.


Dziś już wiem, że wszystkie wydarzenia, które miały miejsce w moim 38 letnim życiu, musiały zaistnieć. I świadomość tej sytuacji, to jedno z najbardziej niewiarygodnie wspaniałych uczuć. Co najlepsze, to jednocześnie banał. Warto wiedzieć, co się wtedy czuje i ...

Jak to jest, kiedy odkrywa się swoje powołanie życiowe?




To tak jakbyś układając dużą ilość puzzli nagle odkrył pewne przesłanki, podobne sekwencje kolorów, kształtów i... nagle przyspieszasz. Układanie puzzli staje się przyjemnością. Zaczyna Cię ta czynność pochłaniać i ani się nie obejrzysz, a już wkładasz w powstały obrazek ostatni element... Jest euforia!


I...?

Dokładnie tak samo się czujesz układając swoje doświadczenia w jedną logiczną całość. A dzieje się tak dlatego, że zwracasz uwagę na codzienne zachowania i doświadczenia. Odkrywasz schematy swojego myślenia. Uczysz się swoich reakcji. I zaczynasz zadawać pytania, typu:

- Co czułem w trudnych i traumatycznych momentach swojego życia?
- Co mi to dało? 
- Czego się nauczyłem?
- Co zyskałem, a co straciłem?

Odpowiedzi na te pytania powodują, że masz coraz większą pewność, że wszystko w Twoim życiu miało oraz ma sens. Dodatkowo wszystko to doskonale pasuje do tego kim jesteś i jakie jest Twoje powołanie na tej Ziemi. 

Chcę Cię jednak ostrzec! 
Nie zawsze wszystko idzie tak łatwo. Możesz mieć informacje o swoich predyspozycjach, zdolnościach, mocnych stronach, a jednak nadal nie będziesz widział swojego życiowego celu.

Może się wówczas zdarzyć coś takiego, co spotkało mnie podczas badań osobowości i zdolności do nauki przeprowadzanych przez psychologa Poradni Psychologiczno -  Pedagogicznej. 
Zgłosiłam się tam kiedyś sama, jako już 20 letnia kobieta. Powodem było to, że miałam trudności w nauce na studiach. Chciałam się dowiedzieć, co takiego mam w swojej konstrukcji osobowości i predyspozycji do nauki, co przeszkadza mi sprawnie opanowywać nową wiedzę?

Testy robiłam z dość dużą sprawnością. Największy jednak kłopot miałam z puzzlami. Układałam je dopasowując poszczególne elementy. Natomiast, kiedy psycholog zapytała mnie, co mi przypomina kształt puzzli, ja nie byłam w stanie odpowiedzieć na to pytanie.

Jak się okazało. Była to dłoń. Banalne. Prawda?
Problem polegał na tym, że zamiast na całości, skupiłam się na poszczególnych elementach i to na dodatek do góry nogami.

Puzzle życiowe nigdy nie są banalne. A wszystko co robisz, robisz za każdym razem inaczej. 
Często potrafimy doskonale łączyć poszczególne kawałki życiowej układanki, ale z różnych przyczyn nie jesteśmy w stanie spojrzeć na wszystko całościowo. 
Jedną z przyczyn jest zaślepienie pędem ku rozwojowi. Dążenie za tym, co dyktują i nakazują inni.

A w kwestii odnajdywania swojego powołania i sensu życia należy na wszystko co składało się na Twoje czy moje dotychczasowe życie, spojrzeć chłodno oraz z dystansem. Ale przede wszystkim samodzielnie.
Trzeba podejść świadomie i syntetycznie a nie analitycznie do doświadczeń życiowych. Potrzebne jest też wyciąganie wniosków i szukanie wspólnych mianowników (czyli znajomego obrazu - ręka w puzzlach u psychologa).

Jak to można zrobić?

Z odpowiedzią w formie pytań przychodzi autorka książki "Zmień swoje życie w 30 dni". Zrobiłam te ćwiczenia i serdecznie zachęcam Ciebie do ich wykonania. Naprawdę warto. Rezultaty dają wskazówki, które obszary w Twoim życiu są doskonale dopasowane do Twojego powołania życiowego, a które nie.


  1. Czym według Ciebie jest Twoje życiowe powołanie (cel)?
  2. Czego uczy Cię Twoja obecna sytuacja życiowa?
  3. Czego uczy Cię Twoja obecna praca?
  4. Czego uczą Cię Twoje obecne relacje z innymi ludźmi?
Zachęcam Cię do świadomego i dokładnego przerobienia tego ćwiczenia. Rezultaty dadzą Ci dużo do myślenia a przy odrobinie zaangażowania i pasji w odkrywaniu siebie znajdziesz swój ŻYCIOWY CEL.

I już tak na zakończenie.
Zamiast ciągle się rozwijać i stale poprawiać tak zwane słabsze strony, skup się nad odkrywaniem sensu Twojego istnienia oraz celu życiowego. Obserwuj siebie i swoje emocje.
I jeszcze jedno. Odkrywaj sens i cel w sobie, zamiast szukać go po omacku biorąc udział w przypadkowych kursach. A nawet jeśli brać będziesz w nich udział, to dokładnie analizuj - Jak one i ich tematyka wpływają na Twoje życie?

Wówczas odkryjesz swoje powołanie i... przy odrobinie zaangażowania oraz konsekwencji w pewnym momencie pojawi się naturalna inspiracja. A Twoje działania zaczną nabierać sensu. Wzrośnie Twoja pasja do działania, bo już będziesz wiedział w jakich dziedzinach ujawnia się Twój potencjał.

To tyle na dzisiaj.
Zaczęłam pisać o 23:30, a zakończyłam o 1:00.
Czyżbym weszła w trans wywołany przez pasję do pisania? ;-) Zapewne.
Bo pisanie i inspirowanie, to moja pasja i cel życiowy.

Pozdrawiam Was cieplutko
Sylwia Paradowska - Kolorystka

poniedziałek, 24 października 2016

Bój się,ale dalej rób swoje!


Witajcie Cudowni!

To już 3 dzień mojego wyzwania.

Tym razem mowa będzie o lęku.
Tak, to lęk jest często przyczyną, dla której nie podejmuję wyzwania.
Boję się, że się ośmieszę. Że zostanę skrytykowana. Że coś co napiszę będzie nie wystarczająco dobre i jakim prawem ja, nie coach, nie nauczyciel mogę innym o tym mówić?

Te i jeszcze wiele innych ograniczeń kilka razy w życiu nie pozwoliło mi skorzystać z okazji.
Okazji do rozwoju. Do przeżycia fantastycznej przygody.

Bałam się! Czego?
Tego, że czegoś nie dokonam ale też i tego, że osiągnę sukces.
Tak! Nie przecieraj oczu.
To, że boimy się sukcesu związane jest z obawą o to jak sobie będziemy radzili z tym nowym wydarzeniem, do którego do tej pory nie mieliśmy dostępu.

Nowe sytuacje. Nowe nie zbadane tereny, to powody do lęku. 

Wolimy znane zło, niż obce, nie odkryte dobro. Wolimy siedzieć w ciepłym, sprawdzonym obszarze rzeczywistości, niż zaryzykować wszystko co do tej pory osiągnęliśmy. Łącznie z przekonaniami na swój temat.

Tak się jednak składa, że tam, za tymi drzwiami Twojego i mojego lęku, czekają możliwości, do których mamy prawo. Mamy też wrodzone predyspozycje by te możliwości wykorzystać. A nawet jeśli ich nie mamy, to jedyną okazją uzyskania tej wiedzy jest właśnie porażka.

Boję się porażki. Boję się ośmieszenia. Obawiam się krytyki ze strony drugiego człowieka. Ale...
Czy właśnie postawienie się w sytuacji niekomfortowej, gdzie musisz się zderzyć z przykrymi emocjami, to nie jest szansa, by odkryć czym się dysponuje?

Łatwo napisać, łatwo powiedzieć, ale zrobić - to już bardzo trudno?

Zaczęłam wystawiać się na nowe, nieodkryte. Kiedy i jak? 

Jakieś 23 lata temu, kiedy postanowiłam jednocześnie z trwaniem nauki w szkole średniej - liceum zawodowe, chodzić na lekcje chemii do klasy mojej siostry. Kiedy nie czując się do końca mocną w rozwiązywaniu zadań z chemii, wzięłam udział w konkursie z wiedzy chemicznej w Pałacu Młodzieży w Katowicach. Porażka! 

Później zaryzykowałam i nie będąc absolwentką liceum ogólnokształcącego o profilu biologiczno-chemicznym wystartowałam w egzaminie na studia chemiczne na Uniwersytecie Śląskim. Pierwszy sukces, a później...
Co z tego, że nie ukończyłam tych studiów, skoro? Poznałam i pokochałam chemię analityczną. A w szczególności laboratorium analizy chemicznej. Ubóstwiałam te zajęcia.

Co z tego, że "straciłam" 5 lat nauki? Skoro w zamian dostałam ogrom wiedzy na temat siebie. Jakiej?
- dowiedziałam się, że jestem nieustępliwa i uwielbiam się uczyć,
- zrozumiałam, że wystarczy, że się tylko odważę, spróbuję, a będę miała okazję sprawdzić swoje umiejętności znoszenia lekcji życiowych,
- dowiedziałam się, że chemia w szkole średniej to nie to samo, co chemia na studiach. Podstawą jest umysł ścisły, a ja?
- a ja jestem kreatorem, 
- potrafię planować i organizować sobie naukę i...?
- potrafię się skutecznie uczyć, ale... nie może to być dziedzina tylko i wyłącznie ścisła.

To tylko niektóre wnioski po odważeniu się wystartowania w kierunku realizacji swoich marzeń. Przede wszystkim zrozumiałam, że warto się bać, ale nadal robić swoje.
To był mój pierwszy ale nie ostatni krok w kierunku podnoszenia poczucia własnej wartości. 

A następny, tym razem pozytywny...

Bardzo chciałam polecieć samolotem pasażerskim. Chciałam poczuć atmosferę odprawy na lotnisku, start i lądowanie samolotu. Nie mogłam jednak pozwolić sobie na to, żeby lecieć samolotem a później w danym kraju pobyć kilka dni.

Koleżanka z pracy znając moje marzenie zwróciła mi kiedyś uwagę, że właśnie są do kupienia tańsze bilety lotnicze. Namawiała mnie do tego, bym spróbowała. Kupiłam ten bilet. Zaryzykowałam i sama pojechałam na lotnisko. Przeszłam odprawę. Wsiadłam do samolotu. Drzwi się zamknęły. Nie było odwrotu. Bałam się jak szalona ale... jednocześnie skupiłam całą swoją uwagę na prezentowanej przez stewardessę procedurze bezpieczeństwa.  

Nic wielkiego - prawda? Ileż to ludzi lata tak codziennie. Dla mnie to jednak było spełnienie marzenia. Bałam się okropnie. Obawiałam się o to, co się stanie, gdyby tak samolot się rozbił. Co będzie z Darkiem - moim Mężem. Bałam się czy czegoś nie wykryją, bo ktoś mi podrzuci. Ale i tak robiłam swoje. 

Przyznam. Ryzykowanie. Wystawianie się na nowe. Podejmowanie działań nie mając wszystkich informacji, co jak wiesz, nie jest możliwe, to ryzyko i wyzwanie. To też realne zagrożenie, że poniesiesz porażkę. Ale!

Ale jaką się ma satysfakcję!!!! Kiedy zrobi się coś najlepiej jak się w danej chwili potrafi i później można opowiadać na prawo i na lewo, że się tego dokonało.

Ja spełniłam swoje marzenie. Poleciałam samolotem z Polski do Dortmundu i z Dortmundu do Polski. Zrobiłam to w ciągu jednego całego dnia. Śmiano się ze mnie. Do dziś jest to anegdotą w mojej pracy. 

Jednak nikt i nigdy nie odbierze mi tej satysfakcji, że już wiem, jak to jest widzieć słońce nad mlecznymi chmurami.

Dlatego będę nadal podejmowała różne wyzwania. 
To obecne jest właśnie takim wydarzeniem, którego się lękam. Boję się, że nie podołam. Braknie mi czasu na realizację codziennego czytania i pisania tekstu na tym blogu. Boję się, że wyśmiejecie moje działania. Że Was znudzę swoją pisaniną i okrzykniecie mnie chwalipiętą.

Jednak zrobię wszystko co w mojej mocy, by doprowadzić do końca ten cel i cieszyć się jego rezultatami.

Dlatego też... 

Zapraszam Was do podejmowania codziennych wyzwań. Przekraczania swoich granic. Wydeptywania nowych "ścieżek". Wynajdywania nowych rozwiązań. 

Porażka może się zdarzyć, ale zamiast nad nią płakać cały dzień, wyznacz sobie godzinę. Jak to napisał zmarły już ks. Jan Kaczkowski. Popłaczesz, pomartwisz się a później już tylko satysfakcja z tego, że się przekroczyło swoje granice. Warto!

I jeszcze jedno:
Ryzykujmy, ale tak by nie zaszkodzić przy tym innym.

Do zobaczenia już we wtorek!
Pozdrawiam Was serdecznie :-)

Sylwia Paradowska - Kolorystka

niedziela, 23 października 2016

Podziękuj sobie! A niby dlaczego i po co?


Witajcie niedzielnie!

To już drugi dzień mojego wyzwania. 
Jakiego?

Sprawdzania, czy zawarte w tytule czytanej obecnie książki zapewnienie, że możliwe jest zmienienie swojego życia w 30 dni.

Biorąc pod uwagę tytuł dosyć długo zastanawiałam się nad wyrazem "zmiana". Co to takiego jest zmiana? I czy w ogóle jest to możliwe, potrzebne i da się tego dokonać w 30 dni?

Ogromnym utrapieniem w moim życiu jest niskie poczucie własnej wartości, które objawia się auto sabotażem, podkopywaniem własnych dokonań. Podkładaniem sobie samej kłód pod nogi. Jest to dla mnie tak trudne, by siebie nie umniejszać, że postanowiłam iż to będzie wyzwanie, które realizować będę w towarzystwie książki Rhondy Britten pt.: "Zmień swoje życie w 30 dni. Jak odnaleźć prawdziwego siebie."

Już pierwszego dnia dowiedziałam się, że podstawą zmiany swojego życia jest bycie ze sobą szczerym. Nie przyjmowanie roli ofiary a zamiast tego postawić na szczerość wobec siebie. Wobec tego, kim jestem, co potrafię, czego oczekuję, czego nie przyjmę, co akceptuję. 

Napiszę szczerze. Lektura książki Rhondy zaczyna mnie coraz bardzie inspirować. Pojawiające się w niej pytania wymagają głębokiego zastanowienia się nad tym chociażby co oznacza dla mnie i dla Ciebie ROZWÓJ, SUKCES, SZCZEROŚĆ WOBEC SIEBIE, ZMIANA. Autorka twierdzi, że samodzielne i nie podparte słownikami definicje ujawniają najdobitniej sposób myślenia i podejmowania nowych wyzwań.

Oto moje definicje:

Rozwój - to dla mnie odkrywanie siebie. To sprawdzanie jak zachowuję się w nowych sytuacjach i czy aby na pewno nie są to zbyt wyuczone reakcje. Rozwój, to poziom w jakim dystansuję się do tak zwanych przykrych momentów, jak krytyka i szufladkowanie. To szukanie sposobów na to, by zwiększyć swoje poczucie humoru i poczucie wartości.

Sukces - to dla mnie  wiara i miłość do siebie. To dbanie o siebie, swój dobrobyt. To związek, w którym dwie osoby szanują siebie. To także podnoszenie się za każdym razem, kiedy pojawi się porażka. To także zaufanie do swoich możliwości oraz akceptowanie siebie dokładnie taką, jaką jestem.

Szczerość - wobec siebie rozumiem jako: nie okłamywać siebie, nie stawiać się w roli ofiary. To przyznawanie się do tego, że za porażką stoję ja i to ja jej doświadczam, a nie zrzucam winę na świat, na sytuację, na zastane warunki. To nie obrzucanie się przykrymi wyzwiskami, kiedy dojdzie do porażki, ale?! 

I to jest najważniejsze: 
okazywanie sobie uznania za to, że podjęłam nowe wyzwanie, że się odważyłam.

Zmiana - dla mnie to właśnie krok po kroku odkrywanie siebie w różnych sytuacjach. Wywoływanie tych nowych sytuacji, by sprawdzić schematy swoich reakcji. To także zaobserwowanie, że każdy podjęty krok, każda próba, to nowa wiedza o sobie. To szansa, by znowu się siebie uczyć. 

Według Rhondy Britten aby odkryć siebie, aby dokonać zmiany w swoim życiu niezbędne jest, by:

OKAZYWAĆ SOBIE CODZIENNIE UZNANIE

Dopiero poprzez codzienną dawkę uznania z własnej strony, a warto zauważać, że jesteśmy/ja jestem dla siebie największym krytykiem, możemy zauważyć zmiany. Możemy odkryć prawdziwego siebie i zacząć ten szczery obraz akceptować.

Ja jestem mistrzem nie doceniania siebie. Potrafię być za coś wdzięczna. Umiem podziękować za pochwałę, ale ... Później, w trudniejszym momencie zaczynam siebie sabotować. Zaczynam umniejszać swoją wartość i mówię o sobie bardzo źle. 

Niestety powyższe sprawia mi najczęściej wielki ból. Powoduje, że nie czuję się wystarczająco dobra, że muszę być lepsza, mocniejsza. I tak dalej.
Wiem dobrze, że jestem dla siebie najsurowszym krytykiem. A że mam świadomość, że niestety "krytycyzm sprawia, że  trudno nam zdobyć się na uznanie wobec samego siebie.". Dlatego też podjęłam się trudu,a może bardziej wyzwania, że codziennie przez 30 dni będę kończyła zaproponowane przez autorkę książki zdanie:

Należy mi się uznanie, ponieważ ___________________________________________
i tak 5 razy. Każdego dnia wieczorem. Zgodnie z propozycją autorki każde dokończenie zdania ma być jak najbardziej szczegółowe i precyzyjne.

To tyle na dziś.
Ten tekst, to również propozycja dla Was, tych którym chce się czytać.
Po prostu ZRÓBMY TO RAZEM.

I jeszcze jedno.
Na Facebooku jedna z koleżanek zapytała mnie, czy polecam tę książkę do przeczytania.

Odpowiadam:
Tak polecam!!!! Ale nie tylko do przeczytania. Zachęcam by tę książkę studiować, przez 30 dni. Czytając jednego dnia tylko jeden rozdział.

Dziś to już naprawdę wszystko.
Za 3 godziny zrobię pierwszy raz to ćwiczenie.
Was również zachęcam do tego krótkiego ćwiczenia.

Do zobaczenia jutro :-)
Sylwia Paradowska - Kolorystka

P.S. Jeśli chcesz sprawdzić, czy dotrzymuję danego tutaj słowa, to zapraszam na mój profil na Instagramie. Tam będę zamieszczała swoje uznanie przez najbliższe 30 dni. 
Zapraszam:  

sobota, 22 października 2016

Jestem na tak! Ale czy aby na pewno świadomie?...

+

Witajcie Świadomi!


Dziś podsumowanie pierwszego dnia mojego nowego wyzwania.
Wyzwania, w którym sprawdzam, czy sens książki, pod tytułem: "Zmień swoje życie w 30 dni" da się umieścić w rzeczywistości. Że możliwe jest podejście do swojego życia inaczej, niż do tej pory.

Jakiś czas temu postanowiłam sobie, że będę odpowiadała na nowe wydarzenia krótkim TAK!
Co mi to dało?

Pokonałam pewne ograniczenia w swojej konstrukcji osobowości, ale!....
Tak jest jakieś ALE...

Jak do tej pory nikomu, żadnemu tak zwanemu GURU rozwoju nie poszczęściło się w moim przypadku, by udowodnić mi, że zmiana jest możliwa i że wystarczy tylko robić to, co ktoś podpowiada w swoich motywacyjnych i inspiracyjnych wystąpieniach.

Prawda jest taka, że można powiedzieć TAK!, Ale, to musi być Twoja, integralna i jak najbardziej subiektywna ocena sytuacji. I Twój w 100% świadomy wybór!!!!
To czy się zaangażujesz, musi - oj bezwzględnie musi, być podyktowane - TWOIM CHCENIEM...!

Uczestniczyłam w bardzo wielu kursach. Przeczytałam chyba z kilka tysięcy książek tak zwanych motywacyjnych, ale!...

Ale dopiero wtedy, kiedy znalazłam swoją najsłabszą cechę odkryłam CZEGO TAK NAPRAWDĘ CHCĘ!

Chcę pokochać siebie!!!!!
Chcę cieszyć się sobą!!!!!
Chcę ufać i promować siebie!!!!!
Chcę znaleźć siebie i zaakceptować Sylwię dokładnie taką jaką dzisiaj jest! Ze wszystkimi wadami, małostkami, ale przede wszystkim!?
ODKRYĆ Jak wielki potencjał tkwi w ciele, umyśle, duszy i emocjach Sylwii Paradowskiej - Kolorystki!

Tak się składa, że obecnie nastąpił wysyp tych, którym wydaje się, że ich przykład jest wystarczająco determinujący do odkrywania siebie.

A prawda jest jedna! Dopóki nie odkryjesz, tak świadomie i bez koloryzacji Siebie, dopóty będziesz się z sobą męczył.

Kiedy skończyłam 7 lat i zaczęłam naukę w szkole podstawowej i naprawdę świadomie zapragnęłam wyjść z marazmu rzeczywistości, w którym się znalazłam nie ze swojej winy. Wtedy jeszcze nie wiedziałam jak to zrobić. Ale czytałam i się uczyłam

Szukałam, czytałam i słuchałam.
Na wszystko co w jakikolwiek sposób zapowiadało mi, że mam szansę wydostać się z depresji mówiłam głośno TAK! Wierząc święcie, że innym ludziom zależy na tym, bym się nie poddała zastanej sytuacji...

Tymczasem zdarza się i to bardzo często, że jeśli komuś w oczach błyszczy tylko coraz wyższa kwota, jaką może dzięki Tobie zarobić. Ci ludzie często wyszukują w Tobie Twoje słabości by.... po prostu na nich zarobić. Zarobić NA TOBIE!!!!!

Zapytasz i słusznie, PO CO TEN TEKST?

Po to, by pokazać Ci, że największym MENTOREM TWOJEGO ŻYCIA powinieneś być TY .

Twoim mentorem powinieneś być TY SAM!!!!!!!
Bo tylko ...
Ty wiesz, co stanowi dla Ciebie największe wyzwanie.

- Ty z Imienia i Nazwiska jesteś NAJWAŻNIEJSZY!
Twoje życie ma wartość! I Twoje zalety, zdolności i talenty! Ale też i Twoje słabsze strony! Te, które odróżniają Cię od innych. Te mniej popularne Twoje cechy - to...? JEST TWÓJ AKCENT KOLORYSTYCZNY.

W Twoich jak to często ujmujesz 'wadach', kryje się Twój potencjał...

Bredzę? Możliwe, że to tak nazwiesz...

Ale często w porażkach, błędach i blokadach tkwi Twoja siła! Niby dlaczego?

Ponieważ tylko to, jak sobie radzisz z porażkami świadczy o Tobie najdobitniej i najbardziej szczerze!!!!! Tylko dzięki potknięciom i porażkom tak naprawdę poznasz.

TYLKO I ZWŁASZCZA SIEBIE!

Nikt nie przeżyje za Ciebie Twojego życia!
Nie odrobi za Ciebie zadania domowego. Nie pocieszy! Nie będzie blisko kiedy będziesz ich potrzebował.

A skoro tak, to wszystkiemu co mówisz TAK! Mów też - SPRAWDZAM!

Ja osobiście teraz i przez najbliższe 30 DNI stawiam warunek i wyzwanie pod tytułem: - SPRAWDZAM! Sprawdzam, czy moje 100% zaangażowanie w treść i zadania z książki "Zmień swoje życie w 30 dni" ma sens dla mojego życia.
I pobrzmiewa jedno podstawowe pytanie
- CZY W MOIM ŻYCIU TAKIE PODEJŚCIE SIĘ SPRAWDZI...?

I w tej chwili chcę Was zachęcić do śledzenia moich postępów, a jednocześnie
I TO JEST NAJWAŻNIEJSZE,

zastanowienie się, czy warto żyć czyimiś wskazówkami, czy warto powiedzieć TAK!!!!

30 dni! To bardzo, ale to bardzo mało. Ja we wrześniu podjęłam wyzwanie codziennego, a na  pewno minimum 6 dni w tygodniu chodzenia! I stwierdzam, że da się chodzić codziennie albo co najmniej 6 dni w tygodniu... Da się i to tylko dlatego, że to na sobie sprawdziłam!

A skoro wystarczy chodzić, to myślę że i w innych dziedzinach tego typu wyzwania mają sens...

Ja jak w POKERZE sprawdzam teorie Rhondy Britten.

Ja sprawdzam! A Ty jeśli tylko chcesz - czytaj relację! !

Dzień I, to uzmysłowienie sobie, kim jestem i czy aby na pewno jestem ze sobą szczera!?  Odpowiedź  brzmi, nie zawsze. Zdarza mi się, że chowam się za czapką pod nazwą - OFIAROM SIĘ WIĘCEJ WYBACZA...
Zdarza mi się, że biorąc pod uwagę swoją przeszłość tłumaczę sobie prosto swoje porażki....
A tak naprawdę i szczerze - po prostu jestem leniwa by stwierdzić - Zawaliłaś na całej linii! Co teraz? Teraz bądź wobec siebie szczera! Przyznaj się, do lenistwa i krok po kroku poprawiaj siebie, ale tylko w tych dziedzinach, które rzeczywiście utrudniają Tobie życie.

Moje życie utrudnia mi brak wiary w siebie. Brak wiary w swoją siłę. Brak wiary po prostu w to, że potrafię.

Jestem generalnie mistrzynią w sabotowaniu własnych dążeń. Potrafię po mistrzowsku spieprzyć sobie determinację i genialnie deptam sama sobie po piętach. Jestem mistrzynią w tym, by siebie sabotować... ! I to jest moja wada! MOŻE BĘDZIESZ CHCIAŁ JĄ WYKORZYSTAĆ!!!! Ale!!!?

tak się składa, że ja wiem, co mnie boli i są na to już leki, a ja wiem że jestem w stanie szybko te leki zażyć!

I tego Wam życzę! Wiedzy, co Was boli, co Was męczy, co się z tym lękiem i męczarnią wiąże

Dziś to wszystko.

Życzę Ci sukcesu, tego jak najbardziej prywatnego!
Powodzenia Cudowni

i Dobranoc\
Sylwia Paradowska - Świadoma KOLORYSTKA!


PS. Nim całkiem uwolnisz się od tego tematu zachęcam!
Obejrzyj film pt." "Jestem na TAK!"

Poważnie przemyśl to co WIDZISZ, to co SŁYSZYSZ i w to co SŁYSZYSZ. Tak byś potem nie był ofiarą swoich nieświadomych wyborów. Oto link:

http://www.cda.pl/video/718222f9
Lećcie popatrzeć!


piątek, 21 października 2016

Bycie dzieckiem na zawsze...? To chyba najlepszy cel na całe życie!


Witajcie zabawowo!

Cześć Cudowni!

Jestem z wykształcenia pedagogiem. Oj tak skończyłam kierunek pedagogika, specjalizacja: doradztwo zawodowe i personalne. Przez cały okres studiów uczyłam się, że aby człowiek, a nie tylko dziecko osiągnęło sukces, muszą być obecne 3 najważniejsze elementy. 

Jakie?

1. Nauka,
2. Praca i co najważniejsze...
3. Zabawa.

Z tej Trójcy najważniejsza jest ZABAWA!

A kto, jak nie Dziecko właśnie wie, czym jest zabawa i jak niezbędna jest do tego by poznać świat tak zwanych dorosłych.

Oj tak! Nie przewidziało Ci się... 
Zabawa z tej trójcy jest najważniejsza.

A nauczycielem Twojego życia w nurcie tej filozofii i największym MENTOREM-COACHEM-TRENEREM powinno być dziecko!

A niby dlaczego? - Zapytasz.

Ano dlatego, że:
- ono ma gdzieś to, czy ktoś się z niego śmieje,
- zawsze podnosi się po upadku, by nadal szukać swojego miejsca na ziemi,
- jest zawsze gotowy do zabawy, by się czegoś nauczyć, a to w konsekwencji staje się pożywką do rozwoju w kierunku tak zwanej 'poważnej pracy',
- bawi go wszystko, dosłownie!, wszystko! Nawet to, że się przewrócił... Nawet jeśli na początku trochę kuper boli,
- wyobraźnia i kreatywność, to jego największa broń, dzięki której nadrabia brak doświadczenia...

To tylko niektóre powody, dla których nie należy zbytnio DORASTAĆ kiedy licznik życia bije!

Skoro już wiemy dlaczego i wiemy jaki jest cel, to warto sprawdzić jak to robić, kiedy się jest tak zwanym DOROSŁYM...

Po pierwsze: Dziecko nie uczy się, a zwłaszcza wtedy, nim skończy 3,5 roku!? Bo! Dziecko doświadcza. Sprawdza siebie w różnych rolach i to często skrajnie spontanicznie! Bez planów, bez zapowiedzi na Facebook'u i Instagram' ie. Ono brnie po omacki w jakimś kierunku, a potem okazuje się, że dzięki swoim zabawowym działaniom doświadcza rzeczywistości. A ta rzeczywistość uczy go przetrwania.

Po drugie: Dziecko, nie zniechęca się wtedy, kiedy się go skrytykuje... Ono krytyki nie słyszy ;-) Ono słyszy tylko - DASZ RADĘ, ZROBISZ TO! PORADZISZ SOBIE! 

Po trzecie: Dziecko upada, wyleje hektolitry łez, a zaraz potem wstanie i znowu wspinać się będzie na to samo krzesło nawet wtedy, kiedy 100 razy wcześniej z niego spadło. Bo...?! Bo dziecko jest pewne, że istnieje sposób, by wspiąć się na krzesło i nie spaść! Tylko dorośli po pierwszych 2 razach rezygnują! Bo ustalają sobie, że SIĘ NIE DA! Póki jakiś człowiek, kreator, wieczne wierzące dziecko nie spróbuje czegoś po raz tysięczny, ale okraszony nowatorstwem!

Po czwarte: Dziecko żyje w tu i teraz! (zwłaszcza to dziecko, które nie ukończyło 2,5 do 3,5 lat). Ani przeszłość, ani przyszłość nie ma znaczenia! Znaczenie ma jedynie TU I TERAZ! Więc dziecko jest tu i teraz! W danym momencie oddaje siebie w 100 000%. Bo nie wie i nie chce wiedzieć, że było wczoraj i ma być jutro!

Po piąte: A dla mnie najważniejsze! Dziecko! NIE POZBYWA SIĘ KOLORÓW we wszystkim co tworzy. Ono żyje kolorem, bo wie, że KOLOR TO ŻYCIE!!!!!

Dlatego, póki żyję namawiam do tego, by:
Żyć i pozostać dla świata AKCENTEM KOLORYSTYCZNYM tak zwanej przez dorosłych SZAREJ RZECZYWISTOŚCI!

Skoro przeczytałeś, to zastosuj!
Ja zrobię to tak.

Zaczęłam od dzisiaj praktycznie czytać książkę pod tytułem "Zmień swoje życie w 30 dni".
Chcecie, czy nie ;-) Ale ja przez najbliższe 30 dni będę zdawała przede wszystkim swojemu Wewnętrznemu Dziecku sprawozdanie, jak mi idzie to 30 dniowe wyzwanie.

Przez najbliższe 30 dni będziecie czytali, jeśli tylko Was to zainteresuje - czego się uczę. Tak po omacku poprzez zabawę...

Życzę nam DOSKONAŁEJ ZABAWY!

To tyle dziś, do zobaczenia jutro - przy pierwszym sprawozdaniu z lektury i doświadczania po omacku i pod wpływem pasji działania i kreowania :-)

Pozdrawiam serdecznie - bawiąca się w TU I TERAZ
Sylwia Paradowska - Kolorystka :-)

P.S. A tak przy okazji, korzystając z tego zdjęcia u góry... Zachęcam do taplania się w kałuży. A wersja dla dorosłych?
Zapraszam do skakania po wodzie w kałuży. Wychodzenia na spacer podczas deszczu. Zabawy wodą, podczas wakacji na plaży.
Woda to życie, kolor to życie, a zabawa? Zabawa, to dopiero życie :D

Miłego Cudowni!
Do zobaczenia jutro!



piątek, 14 października 2016

Czy musisz się ciągle rozwijać?



Witajcie filozoficznie!

Żyję na tej pięknej Ziemi już 38 lat. 

Ktoś prychnie - Co to jest 38 lat? 

Niby nic, a jednak...


W tym czasie doświadczyłam:
- jak przykre i poniżające jest to, kiedy Cię inni wykorzystują do tego, by poprzez budzenie w Tobie pragnień - zarabiać na Tobie,
- zrozumieć, że poczucia własnej wartości należy szukać w sobie, a nie na zewnątrz, TYLKO I WYŁĄCZNIE!
- rodzice Ci biologiczni i przysposobieni, to nie wyrocznie, oni są ludźmi, a ludziom zdarza się zbłądzić...
- ludzie są okrutni... I zdarzają się tacy, którzy chętnie Cię wykorzystają do Twoich celów, a potem wyrzucą jak odpady biologiczne...
- co to za ból, kiedy ktoś daje nadzieję, a potem uznaje, że się nie nadajesz,
- samotności istnieje i dobrze się ma w świecie ludzi...,
- że ciągłe dążenie do perfekcjonizmu, to mrzonka, którą serwuje się nam po to, byśmy ciągle karmili się potrzebą konsumpcjonizmu.

Ponoć 38 lat, to zbyt mało by odkryć pewne zasady życia. A jednak...

Dziś mam świadomość, a Ciebie zapraszam do przemyśleń na ten temat, że każdy człowiek myśli tylko i wyłącznie o sobie. I chwała mu za to. 

Wiem, że nikt nie pomoże Ci w trudnych chwilach, dopóki Ty sam nie uwierzysz w dobroć drugiego człowieka. I dasz im spory zapas zaufania.

Mam też pewność, że jeśli mocno wierzysz w to o czym marzysz i zrobisz tyle ile na ten moment potrafisz, to się po prostu da!

Tym, którzy chcieliby Cię non stop poprawiać, NIE NALEŻY WIERZYĆ! Oni nie myślą o Twoim szczęściu - a tylko o swoim PORTFELU!

Znajdujesz takie kursy i takie książki, na które po prostu jesteś gotowy. Dlatego też one pojawiają się w Twoim otoczeniu! Żaden kurs nie spełni Twoich oczekiwań, póki nie będziesz tego potrzebował! I ani jeden taki kurs nie pojawi się na horyzoncie, jeśli tylko tego nie potrzebujesz, by PRZYPOMNIEĆ SOBIE - JAK BARDZO JUŻ JESTEŚ WARTOŚCIOWY!!!!!!

Prawdopodobnie uznacie, że mi odbiło! Jak ja bowiem mogę uznać, że nie trzeba się rozwijać...
Uznacie, że mi trochę szare komórki zwariowały... Tymczasem coraz mocniej uzmysławiam sobie, że Ci, którzy głoszą, że aby osiągnąć sukces TRZEBA BEZWZGLĘDNIE CIĄGLE SIĘ ROZWIJAĆ! NIE MAJĄ RACJI!!!!

Jedyne co należy robić, to dziękować za to, co się ma ... i to codziennie!

Sorry! Przez około pół roku wcale się nie rozwijałam. Nie brałam udziału w szkoleniach. I?! Już wiem, że to iż należy się rozwijać, to wymysł świata konsumpcyjnego! Któremu coraz bardziej odbija, bo wydaje się że ludzie kochają się rozwijać...

A tymczasem... Oni po prostu nie wiedzą, że doświadczają w życiu tego, co sami chcą... I tylko od nich zależy, w jakim kierunku podąży ich życie.

I jeszcze jedno... Tak już na koniec... Bycie ciągłym uczniem nie popłaca... Doświadczanie rzeczywistości z poziomu ucznia, to bzdura... 

Po prostu warto podważać narzucane prawdy. Choćby to, że aby być człowiekiem sukcesu, należy non stop się rozwijać! Napiszę trochę ostro "gówno prawda! Należy cieszyć się tym, co się ma..." 

I tego serdecznie Wam życzę,
Byście docenili to, kim dzisiaj jesteście i ... skoro to dla Was ważne, jakie rzeczy Was otaczają...

Czy zatem warto się rozwijać?
TAK!!!!!
Ale tylko wtedy, kiedy szczerze możesz odpowiedzieć sobie na pytanie - Czy mnie to wzmacnia, czy też osłąbia?!!!!

Pozdrawiam serdecznie
Paradowska Sylwia - Kolorystka


poniedziałek, 10 października 2016

Czy tylko pomalowana i uczesana, ubrana jak z żurnala kobieta jest zadbana?



Witajcie naturalnie!
Człowiek czasami słyszy coś, co go bardzo bulwersuje. Nie chce reagować zbyt emocjonalnie, dlatego ubiera swoją niechęć w subiektywne zdania.

Taki oto będzie dzisiejszy post. Zaznaczam to już teraz, by ani wizażystki, ani kobiety które uwielbiają makijaże, co 3 tygodniowe wizyty u fryzjera oraz zakupy robione pod wpływem zmian w modzie, nie miały do mnie pretensji. To subiektywny wpis. A na dodatek... Zwracam uwagę na to, że sama tak jeszcze niedawno robiłam i jeszcze zdarzy mi się to robić.

Ale...

Człowiek dzisiejszych czasów wykreował obraz kobiety zadbanej. Przepis na taką kobietę zawiera następujące składniki:

Makijaż - bez tego kobieta jest naga, brzydka, chora i niezadbana bo widać, że jej skóra żyje i zmienia się z wiekiem. Każdy mankament należy ukryć pod wieloma warstwami.

Fryzura u najlepszego stylisty fryzur oraz doskonałego kolorysty włosów - jeśli kobieta nie chodzi do fryzjera minimum raz na miesiąc, to nie jest zadbana. Jeśli nie farbuje włosów - jest niezadbana. Jeśli co sezon nie ma trendy fryzury - jest niezadbana. Widoczność odrostów - to koszmar. A srebro pojawiającej się tu i ówdzie siwizny? Panie broń!

Ubiór bezwzględnie zawierający nowinki modowe - jeśli chodzisz drugi sezon w tym samym ciuchu. Brakuje w Twojej stylizacji kolorów trendy. Paski na Twojej bluzie są pionowe zamiast poziome i mają nie te kolory - Jest passe. Jesteś wyrzutkiem. I często nie warto z Tobą się zadawać.

Paznokcie - w kolorach modnych w danym sezonie. O długości jakiej dopuszcza trend modowy. O kształcie, jaki jest dopuszczalny w danym sezonie. Bez odrostów, pęknięć, a nawet delikatnych rysów.

I to wszystko oraz jeszcze więcej, kiedy jest zorganizowane i zrobione, to dopiero wtedy jest naturalne. Mówi się wtedy o kobiecie, że jest zadbana.

Ja mam tylko jedno pytanie!

A co jeśli kobiety nie stać na te wszystkie zabiegi?
Już na zawsze będzie miała etykietkę - NIE ZADBANA?!
Jak ma się czuć ta kobieta?

Czy ktoś, kto tworzył takie hasła i etykietki brał kiedykolwiek pod uwagę, że kogoś może nie być na to stać?

Nie sądzę. Takie hasła, to propaganda sukcesu i modelowego wyglądu. Dążenie do niego powodu. A polega na tym, że jeśli nie czuje się w stanie sprostać wymaganiom modelowego świata, może czuć się gorsza.

Czy tego chcemy dla nas Kobiety?
Czy nie lepiej byłoby postawić na naturalność? Czy nie lepiej by było gdyby delikatnie wyrównywać proporcje. Uwidocznić atuty, bez zbędnego ukrywania uchyleń?

Zamiast tego mamy sztucznie wykreowane wzorce. 

Mam to szczęście, że moim Partnerem Życiowym jest Osoba, która kocha mnie bez makijażu, bez wymalowanych paznokci. Z siwymi włosami. Z ubraniami nie z żurnali, ale pasującymi do mojej sylwetki i mojego stylu. Osoba, która kocha moje mankamenty i zauważa tylko moje atuty. Na dodatek o nich najczęściej mi wspomina.

Co to oznacza dla Ciebie?
Kobieto! I Ty cudowny Mężczyzno!

Bycie zadbanym, to znaczy:
Bycie naturalnym. Bez zbędnych upiększeń,
Dostrzeganie swoich atutów i nie ukrywanie ich za zbędnymi usługami i rzeczami,
Przebywanie w towarzystwie ludzi, którzy nie żądają zmian, korekcji a zauważających atuty,
Ustalenie swojego stylu i bycie mu wiernym do czasu, aż samemu będzie się chciało coś w sobie zmienić. Jednak, nie będzie to podyktowane przymusem zewnętrznym.

I jeszcze jedno. Należę do naturalnych buntowników. 
Nawet jeśli każesz mi się pomalować twarz i paznokcie; uczesać i pofarbować włosy; założyć ekstra modne dodatki, a ja tego nie będę chciała, to ja tego nie zrobię! Do czasu aż sama uznam, że to dla mnie dobre :-)

Tak samo potraktuję Ciebie. Jeśli czegoś nie chcesz, to zrobię wszystko, by Ciebie nie zmieniać i nie upiększać na siłę. Ucichnę i pozostawię Cię z Twoim wyborem.

A na zakończenie.

Nie dajmy się zwariować.
Natura podpowiada, co jest dla nas najlepsze.
Warto się przyglądać sobie i choć raz dziennie znaleźć w sobie coś, co warto podkreślać.

Pozdrawiam serdecznie i naturalnie

Bez makijażu, umalowanych paznokci, pofarbowanych i obciętych według trendów włosów.
W swoim ukochanym ubraniu dopasowanym do sylwetki i mojego sposobu życia.



niedziela, 9 października 2016

Spacer uczy pokory i poczucia humoru


Witajcie spacerowo!

Obiecałam, że częściej będę w tym miejscu i że będę do niego wracała.

A skoro mowa o wracaniu. Aby wrócić, potrzeba najpierw wyjść z domu. Tak się składa, że codziennie wychodzę z domu, by do niego wracać. A powroty u mnie są zawsze bardzo miłe, bo cieszy się Kotka Lejdi i Darek.
Chodzenie to dla mnie najlepsza wersja dbania o siebie. Dawania sobie odrobiny ruchu po to, by nie obudzić się na starość jako człowiek obolały i ograniczony niemożnością chodzenia.

37 dni temu rozpoczęłam swoją wędrówkę. To jest codzienny minimum 2 km spacer. Nie bieganie, choć czasem dla rozgrzewki w chłodne dni zaczynam od przebieżki, ale właśnie chodzenie.

Długo szukałam swojej wersji na zdrowy ruch. Biegać nie lubię z dwóch powodów. Po pierwsze, nie znoszę tak zwanych trendów. A po drugie dlatego, że moje prawe kolano nie bardzo toleruje taki wysiłek.

Dlaczego spacer?

Pozwala zebrać myśli -
szczególnie wtedy, kiedy w tle słychać delikatną muzykę, a nie szum przejeżdżających aut. Jeśli masz okazję pospacerować po lesie i się tego nie obawiasz, to szum liści, świergot ptaków i szelest oraz chrzęst łamanych gałązek pod twoimi stopami, to będziesz w raju.
Po co słuchać muzyki relaksacyjnej na You Tube, skoro przyroda sama ją dla nas tworzy.

Jest doskonałym sposobem wyciszenia się - Często kiedy mam dosyć zbyt dużej ilości dźwięków i kiedy pragnę trochę się odizolować. Zabieram siebie na spacer tam, gdzie nie jeżdżą samochody, a przynajmniej rzadziej. Mając na uszach słuchawki słucham swojej ukochanej listy i wędruję. Minimum 2 km. Muzyka, ta ulubiona, mnie wycisza, a równomierny krok uspokaja.

To okazja do odkrywania przyrody i doświadczania kolorów - Jestem pasjonatką kolorów, tego nie da się już ukryć. Przyroda natomiast jest dla mnie naturalnym nauczycielem. Dlatego tak chętnie podczas swoich wypraw dostrzegam i uczę się, jak dobiera kolory Mistrzyni. Uczę się od niej czym jest akcent kolorystyczny i jak go stosować.

Dla mnie to też czas tworzenia. Pisania w myślach książki o kolorach. - Skoro kolory to moja pasja, a do tego mam tuż pod oczami najlepszą we wszechświecie nauczycielkę doboru kolorów, to jak tu nie pisać książki. Jak nie przeznaczyć tego czasu na obmyślanie następnych rozdziałów.

...jest jeszcze jeden i najważniejszy powód...

Chód nie jest tak obciążający dla stawów kolanowych, jak bieg - Od półtora roku mam problem z prawym kolanem. Kości przeskakują w nim bardzo głośno i boleśnie. Mam też problem czasami z całkowitym zgięciem nogi w kolanie. Toteż bardzo uważnie musiałam szukać swojego pomysłu na zdrowy ruch. Znalazłam go w spacerach. Ale nie folguję sobie. Korzystając z wyzwania Kamili Rowińskiej, z którego niestety wypadłam z uwagi na brak wszystkich niezbędnych informacji (niestety często trzeba przewidywać problemy, w tym przypadku chodziło o brak informacji, że trening ma być integralny, bez przerw), zaczęłam trenować. Zaczęłam 3 września 2016 roku, a już od 6 września wędruję tylko i wyłącznie dla siebie, a nie dla wyzwania.

Co już osiągnęłam w tej dziedzinie i jak Ty możesz z tego skorzystać?

Mam większe poczucie humoru i większy dystans do siebie.
- Nie oznacza to jednak, że nie miewam gorszych dni i użalam się nad sobą. Ciągle się takie momenty zdarzają. Przykład świeżutki - właśnie wróciłam ze spaceru podczas którego 2 razy przestało mi działać ENDOMONDO. Nawściekałam się na technikę jak szalona. Miało być spokojnie i miał to być jednocześnie miły spacer z Mężem. Zamiast tego: trening od nowa i żal że nie pospacerowałam z Partnerem. Teraz już wiem, że na raz robi się jedno. Przyjemność - czyli spacer z Mężem, albo trening - przyjemność dla ciała.

Jestem dumna ze swojej nieugiętości oraz tego, że dotrzymuję sobie słowa.
37 dni, w tym tylko jeden dzień przerwy. Ogromna ilość zrobionych kilometrów dla akcji POMOC MIERZONA KILOMETRAMI, a do tego radość z faktu, iż nawet deszczowa pogoda nie jest w stanie mnie zatrzymać w domu - to dla mnie SUKCES!

Dlaczego warto spacerować i jak się za to zabrać? - SUBIEKTYWNY PORADNIK:

Dlaczego tak?

- uczysz się kontroli nad sobą,
- zażywasz codziennie ruchu,
- codziennie obcujesz z przyrodą i kolorami - nawet wtedy kiedy pada ;-),
- częściej masz okazję uśmiechać się do ludzi i jeszcze częściej oni uśmiechają się do ciebie,
- poznajesz innych trenujących,
- uśmiechasz się do swojego odbicia w lustrze po każdym zaliczonym treningu,
- poznajesz siebie i swoje ciało - bo jednak łydki pobolewają na początek, ale później to już frajda jak się idzie mimo iż odczuwa się dyskomfort,
- i inne, które odkryjesz jak tylko WYJDZIESZ Z DOMU! :-)

Jak zacząć?
Z chodzeniem, jest łatwiej niż z bieganiem. Dlaczego?
- nie potrzebujesz na początku specjalnych butów,
- wystarcza Ci tylko telefon z ENDOMONDO - darmową aplikacją do rejestrowania swoich treningów,
- nie potrzebujesz specjalnego stroju. Możesz wyjść po prostu w tym co nosisz danego dnia. Choć z mojej praktyki podpowiem, że lepiej nie ubierać obcisłych jeansów, tylko luźniejsze spodnie.

Na co zwracać uwagę?
- Nie idź na spacer zaraz po posiłku. Gwarantowane wolniejsze tempo i szybsza męczliwość.
- Nie ubieraj się zbyt ciepło, zwłaszcza teraz w okresie jesienno-zimowym, to najszybszy sposób by się przeziębić. Podczas chodzenia, o dziwo, człowiek też się poci :-)
- Stwórz sobie playlistę. To sama przyjemność i jednocześnie kiedy odsłuchiwać ją będziesz od samego początku za każdym razem, to bez informacji od ENDOMONDO będziesz wiedział jak daleko do osiągnięcia celu.
- Na niebo zwracaj uwagę szczególnie. Nie dlatego, żeby szukać chmur deszczowych, ale po to by obserwować grę świateł.
- Zieleń, tj. liście, trawa, to najcudowniejsze miejsce do obserwowania refleksów słonecznych.
- Szukaj tego co śmieszne, kolorowe. Zauważ jak łatwo wyróżnić jakiś przedmiot poprzez ciepłe kolory.

Po tym wstępie zapraszam Cię do tego, byś w tej chwili, czytając ostatnie zdania tego posta, ubrał buty. Te wygodne, absolutnie nie szpilki. Założył na siebie wygodną i ciepłą kurtkę. Założył czapkę, bo coraz bardziej marzną uszy. Wziął słuchawki, telefon i włączył sobie muzykę. A teraz ostatnie zdanie.

Nim naciśniesz klamkę drzwi wyjściowych, uśmiechnij się.

Pozdrawiam Cię! Miłego spaceru i baw się dobrze. I obyśmy się spotkali na trasie.
Zmoknięta Sylwia po treningu

piątek, 7 października 2016

Są takie dni...


Cześć Kochani!

Wierni, którzy tu zaglądacie!
Jednak pierwsza myśl ma zawsze rację. Skoro zaczęłam tutaj i tu Was odnalazłam, to oznacza, że warto tutaj napisać parę słów.

Są takie dni...
Kiedy chce się uronić łzy. Bo coś, czemu się człowiek oddawał do tej pory, musi się skończyć. Bo nie spełnia oczekiwań, bo zbyt dużo kosztuje. Bo zamiast wspierać, demotywuje.

Wiele razy w życiu doświadczałam tego, że zbyt duże zaangażowanie oznacza łzy. Jednak nie zrezygnuję nigdy z tych lekcji. Poszerzają one bowiem horyzonty! Poszerzają wiarę w to, że można i da się radę podążać dalej, do przodu niezależnie od tego jak jest trudno.

Moja pierwsza książka "Nieugięci - Jak kochać i być kochanym? Z przemyślnika nietypowych małżonków",  nie bez powodu rozpoczyna się od słowa "NIEUGIĘCI".
Trwanie przy kimś lub czymś wartościowym, nawet jeśli często jest trudno, to bardzo wymagająca sprawa. Podążanie za sobą i swoimi wymarzonymi wartościami, niezależenie od trudności, to  największa i najtrudniejsza sztuka.

Najważniejsze, by być sobie wiernym.
Dziękuję Wam, że jesteście!

Obiecuję, że częściej będę tutaj zaglądać i zostawiać Wam parę wartościowych słów.
Do zobaczenia
Sylwia Paradowska Kolorystka

czwartek, 26 maja 2016

Tak niewiele trzeba, by u kogoś wywołać uśmiech



Witajcie!

Ale rzadko tu bywam. Jednak są takie miejsca, gdzie choćby nas długo nie było i tak wracamy.
Jakiś czas temu przeczytałam ciekawy tekst, że blog to przestrzeń, w której Ja ustawiam meble, ustalam warunki. To ja tutaj rządzę :-) To moja przestrzeń.



Dlatego dziś pragnę by w tej przestrzeni panował uśmiech. Byś czuł się jak w najpiękniej nasłonecznionym pomieszczeniu, gdzie promienie słoneczne wykonują taniec i muskają wszystkie przedmioty i ludzi tutaj się znajdujące.

A co  takiego tutaj znajdziesz?
Jeśli czujesz się zmęczony? Mam dla Ciebie miękki, wiszący fotel z fantastycznymi powleczonymi kaszmirem poduszki. A co ;-) Wolno mi :-)

Jeśli pragniesz zostać przytulonym przez kolory? Oczywiście znajdziesz tutaj cudownie kolorowy bukiet ukochanych kwiatów. Ja kocham tulipany, więc one tutaj są. Ale Ty możesz wybrać z ogrodu wokół mego domu te kwiaty, które ubóstwiasz.

Potrzebujesz się uśmiechnąć a nawet głośno zaśmiać?
Na to też mam radę. Jaką?
Opowiem Ci, co przed chwilą zrobiłam. Jakieś 20 minut temu wzięłam się za odkurzanie podłogi w tym rzeczywistym domu. Jak narazie nic śmiesznego...
Jadę z tym koksem, a ten nieszczęsny odkurzacz odmawia posłuszeństwa i nie zbiera okruszków z dywanu. No to chwilka zadumy i opróżniam worek. I tutaj będzie śmiesznie :-)
W każdym bądź razie ja i mój mąż Darek śmialiśmy się pięknie.
Worek wymieniony, więc biorę za odkurzacz i jazda zapamiętale odkurzam dalej.
Za chwilę Darek zaczyna się śmiać. Patrzę na niego i wzrokiem pytam - o co chodzi?
A on spojrzał na odkurzać i pokazał mi, że nie włożyłam rury do odkurzacza, więc tak naprawdę odkrzacz nie zbiera. A ja miałam wrażenie, że po włożeniu nowego worka dzieje się pięknie.
Machałam więc mocno wierząc, że odkurzacz zbiera :-D
Po prostu farbowana blondynka ;-) Tak o to zapamiętale odkurzając doprowadziłam Darka do śmiechu i sama przy tym się dobrze bawiłam.

Czyli da się łatwo spowodować, że ktoś się uśmiechnie - Prawda?  Życzę Wam byście dokładnie takich ludzi mieli wokół siebie. Takich, którzy sobą rozweselają Ci życie.

A od czasu do czasu wpadnij do mojego wirtualnego domu - bloga. Obiecuję, że znajdziesz coś dla siebie.

Miłego długiego weekendu Ci życzę. Baw się dobrze w doborowym towarzystwie.

I zapraszam już niedługo do mojego wirtualnego świata :-)
Pozdrawiam

Kolorystka



środa, 20 kwietnia 2016

Życie tak szybko płynie... Warto wyprostować pewne sprawy w życiu, póki trwa...

Witajcie!
Czasami bardzo tęsknię za pisaniem.
Tak było dzisiaj.

Znów pracuję nad sobą, nad strategią własnego rozwoju.
Robiłam sobie takie zestawienie tego, co już osiągnęłam. Do czego się odważyłam i co mi to dało.

Po drodze zdarzyło się kilka spraw, które chciałabym wyprostować, nim będzie za późno.

Do takich spraw należą:
- podziękowania dla ludzi, którzy wnieśli w moje życie radość i wiarę w to, że potrafię,
- przeproszenie za dziwności, które zdarzyło mi się spowodować,
- pojednanie z tymi, którym w jakiś sposób sprawiłam przykrość.

Patrząc z perspektywy na swoje życie zauważyłam, że pewne wydarzenia chciałabym zobaczyć z innego miejsca. Na przykład zamiast być współorganizatorem, stać się uczestnikiem.

Jednym z takich wydarzeń jest spotkanie/szkolenie z osobą, u której byłam kiedyś zatrudniona.
Z tym spotkaniem mam powiązany pewien plan. Pragnę do dnia  17.09.2016 r. zrealizować bardzo konkretny cel dotyczący mojej osoby.

5 miesięcy, to akurat wystarczający czas by tego dokonać.

Jak zauważyłam, w swoim życiu realizuję wszystko to, czemu nadam określony kształt i ustaliłam konkretny, nieprzekraczalny termin.

Co wchodzi w skład tego planu?:
1. Wnioski po analizie swojej aktualnej sytuacji.
2. Zbadanie możliwości i zagrożeń.
3. Zbadanie czego potrzebuję. Ustalenie wizji i misji.
4. Stworzenie strategii poszczególnych kroków działania.
5. Stworzenie planu motywacyjnego.
6. Monitorowanie całego procesu.
7. Okresowe sprawdzenie swoich dokonań.
8. Wprowadzanie poprawek do "PLANU LOTU".
9. Osiągnięcie celu.
10. Świętowanie sukcesu!

Spotkanie w Warszawie 17.09.2016 r. to dla mnie data, z którą wiąże się także kwestia dla mnie bardzo ważna. Osoba prowadząca to szkolenie część dochodów z tego wydarzenia przekazuje na cele niezwykle ważne - czyli edukację dzieci w Akademii Przyszłości. Jeśli tylko przez udział w tym szkoleniu można wesprzeć dzieci w ich rozwoju, to warto :-)

Po co napisałam ten tekst?
Po to, by samej sobie udowodnić, że mam w sobie moc. Moje życie jest wartościowe i należy podziękować, przeprosić i poprosić siebie oraz innych o wybaczenie.

Chce Was też cudowni Czytelnicy! Zaprosić do wspólnego udziału w tym wydarzeniu. Jeśli pragniecie tak jak ja rozpocząć pewien proces realizacji celu, który stale odkładacie na dalszy plan, to zachęcam Was do wspólnej pracy.
Będziemy mogli się spotkać w Warszawie i wspólnie świętować swoje sukcesy i co najważniejsze dostaniemy doskonałe wskazówki co robić dalej. Skąd to wiem, bo brałam udział w tym szkoleniu, ale nie jako uczestnik... Teraz chcę być tylko uczestnikiem - tym, który siedzi w najdalszym rzędzie. Wykonuje swoje zadanie po cichutku. Obserwuje i uczy się od innych wspaniałych kobiet.

A zatem, na moim profilu, na Facebooku szukaj wydarzenia "Kobieta niezależna" Kamili Rowińskiej w dniu 17.09.2016 r. Zapisz się i spotkajmy się w Warszawie na KAWIE SUKCESU!

Ja rozumiem tytuł książki Kamili Rowińskiej, jako dążenie do celu jakim jest - uniezależnienie się od lęku, wpływu przeszłości na życie w teraźniejszości.
Kobieta niezależna, to ta która jest wolna od lęku.
Jest wolna od oceniania.
Jest wolna, a na pewno codziennie pracuje nad tym, by być wolną od pesymizmu i użalania się nad życiem i sobą.

Szkolenie to, będzie dla mnie prezentem za ciężką pracę w ciągu nadchodzących 5 miesięcy.

A zatem!
Kto jedzie ze mną do Warszawy 17.09.2016 roku?

Pozdrawiam serdecznie:
Sylwia Paradowska - Kolorystka

"Bo w życiu trzeba sobie postawić duży cel i znaleźć sposób by celebrować hucznie własne sukcesy!"
                                                                                                      Sylwia Paradowska 

P.S. Weź co tylko chcesz z tego tekstu. Zastosuj, przemyśl.
Dziękuję, że czytasz te teksty i pozdrawiam Cię serdecznie.

środa, 16 marca 2016


Witajcie,

Jeśli miałabym wybierać swoje miejsce na Ziemi...?
Bezwzględnie wybrałabym bibliotekę. Miejsce, gdzie z każdej strony otaczałyby mnie książki. Te zaczarowane księgi, gdzie poprzez słowa i co rzadsze - obrazami, ktoś uruchamia ogromną machinę w mojej głowie - zwaną wyobraźnią.

Przyznam się szczerze, że moje dzieciństwo odbywało się w jednym z takich pięknych miejsc. Tam zawsze kierowałam swoje kroki, kiedy było mi szczególnie smutno. Kiedy byłam samotna. Kiedy chciałam o pewnych sprawach zapomnieć.
Tam też rodziły się moje pasje. Moje szerokie zainteresowania, które towarzyszą mi do dziś.

Dlatego tak szczególnie mocno przeraża mnie to, że coraz mniej Polaków czyta książki, że w ogóle czyta. Trudno mi też w to uwierzyć, ale mam też tego świadomość, że ja sobie wybrałam towarzystwo osób czytających. Osób, które nie potrafią przeżyć tygodnia, jeśli by nie zaczęli czytać książek. A poza tym moim małym światkiem, jest jeszcze ten ogromny świat, który prawie nie czyta.

A szkoda. Nikt tak jak książka, nie potrafi cierpliwie czekać. Nie potrafi rozwijać moich i Twoich szarych komórek.
Najbardziej jednak w dzisiejszych czasach, tych opartych na portalach społecznościowych i na e-świecie, raduje mnie to, że klasyczna, papierowa, pachnąca książka dojrzewa do tych czasów.

Wychodzi na przeciw potrzebom. Staje się e-książką. Chudnie, by towarzyszyć człowiekowi w jego podróżach. Przemawia do niego w formie audiobooka.
Staje się obrazem nie tylko tym w głowie, ale także poprzez organizowane przez bibliotekarzy zajęcia plastyczne, teatralne, muzyczne, w formie podróżniczych prelekcji - by zachęcić do czytania.

Dzięki dzisiejszym czasom, młodzi ludzie poznają świat literatury, ponieważ ktoś czytając książki zauważył, że warto użyć różdżki kreatywności, by szybko dotrzeć do potrzeb współczesnego człowieka.

Kreatywność na stałe zagościła w bibliotece. Książka zachęciła bibliotekarzy, by w inny sposób, a nie poprzez tylko narzekanie na niskie czytelnictwo, zachęcać do powrotu do biblioteki.

Dlaczego Wam o tym napisałam?
Ponieważ, to co się dzieje na przykład w Żorach. To jak promowane jest spędzanie wolnego czasu w bibliotece, w otoczeniu książek, to po prostu magia.

To jest to, co kiedyś było moim wielkim marzeniem. Tam się wychowałam. Tam wokół siebie miałam prawdziwe przyjaciółki, które tylko czekały, bym zabrała je ze sobą do swojego domu. Wiadomo później musiałam pozwolić im wrócić do biblioteki, ale zawsze mogłam wrócić, by ponownie pobyć przez jakiś czas z nimi.

Nie żałuję, że pokochałam książki. Nie żałuję, że to własnie temu miejscu - czyli Miejskiej Bibliotece Publicznej w Żorach, na os. Pawlikowskiego zaufałam i byłam kiedyś najczęstszym gościem tego bajecznego miejsca.

I coś mi się zdaje, że z uwagi na to, że jest tam już na półce moja książka: "Nieugięci. Jak kochać i być kochanym? Z przemyślnika nietypowych małżonków", ja też już niedługo tam się pojawię.

Bo ja po prostu za tym miejscem tęsknię :-)

W takim razie, do zobaczenia już niedługo w Miejskiej Bibliotece Publicznej, na os. Pawlikowskiego w Żorach.

I w tym miejscu chciałabym Cieplutko Podziękować Całej Rzeszy Bibliotekarzy, których miałam okazję spotkać przez te wszystkie lata, kiedy regularnie chodziłam do biblioteki. Dziękuję
Pozdrawiam Was serdecznie,
Sylwia Paradowska - Kolorystka - stęskniona :-)