piątek, 17 lipca 2015

Moją życiową inspiracją do życia były książki - a Twoją?

Witajcie Dobrzy Ludzie!

Nigdy o Was, Dobrych Ludziach nie zapominam, o Was po prostu Ludziach też!
Ostatnimi czasy, jako autorka książki odczuwam, jak wielkie znaczenie miały i zawsze mieć będą przeczytane książki.

Miałam to ogromne szczęście, że wychowałam się jako Kobieta - pod wiekimi skrzydłami Dobroci Iwony Majewskiej - Opiełka.

Nauczyłam się z Pani książek Pani Iwonko, że warto czasami wyobrazić sobie swój koniec... Czyli grzebanie mojego ziemskiego ciała

A szczególnie mocno przemówiło do mnie to doświadczenie wyobrażenia sobie, jak inni ludzie mnie zapamiętają.

Kochani!
To dzisiaj będzie krótki wpis, ale bardzo, bardzo osobisty. Ufam, że mnie zrozumiecie... I dlatego już teraz dziękuję

Będąc mega młodym szczeniakiem, dostałam do rąk pierwszą z książek Pani Iwonki! Choć jeszcze do mnie tak mocno nie przemówiła, jak "30 dni... " to jednak był to wstęp do trwałej przyjaźni z Panią Iwoną Majewską Opiełka, która potrafiła do mnie przemówić...

W tak smutnym wydaniu... Wydaniu śmierci...
Zadała ona wówczas w swojej książce bajeczne, choć mroczne w przesłaniu pytanie, jak chciałabym być zapamiętana prze mi bliskie osóby...

Chciałabym, by osoby, które mnie znały były w stanie powiedzieć o mnie, że byłam ciągle uśmiechniętą, wspierającą i do tego okropnie upartą oślicą, w kierunku sprawiania innym przyjemności. Wymarzyłam sobie, po przeczytaniu książki Pani Iwony Majewskiej Opiełka, że ludzie, którzy mnie poznają będą wspominali te najśmieszniejsze momenty naszej znajomości. Że będą śmiać się do bólu przepony, ze wspomnień ze mną związanych, że będą poprawiać sobie nastrój wspomnieniami moich śmiesznych potknięć i poczuciu humoru, który sobie ustaliłam jako priorytet.

Zawsze marzyłam i marzyć do końca swojego życia, że będę w tym kierunku dążyć, by ktoś kto mnie spotkał pamiętał mnie jako zwariowaną kreatorkę, a do tego upartą kreaturę... do tego śmieszną i wiecznie uśmiechniętą

Babę, którą wspomina się z uśmiechem na twarzy.

Marzę o tym Pani Iwonko, by te słowa i moje wyobrażenia na temat momentu pogrzebania mojego ciała, sprawdziły się. By nawet ksiądz odprawiający mszę nad moimi szczątkami uśmiechał się na myśl o wspomnieniach o moich wesołych poczynaniach...

Mam nadzieje, że czasami Was Czytelnicy Ośmielam, do życia pełnią życia. Że dodaję Wam wiary przede wszystkim w Waszą Moc! Życzę Wam wielu rechotów aż do bólu przepony...

Pozdrawiam Was serdecznie

Sylwia :-)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz